
Dzisiaj wczesnym popołudniem na
CarpeNoctem ukazała się moja recenzja najnowszej, niestety pośmiertnej, powieści
Michaela Crichtona "
Pod piracką flagą". Ci, którzy cenią tego pisarza, nie powinni się rozczarować, bo chociaż nie jest to kolejny błyskotliwy technothriller, to książka na pewno wielce udana. Przyjemność z lektury jest na pewno bardzo duża. Podobnie jak w przypadku "Wielkiego skoku na pociąg" i "Zjadaczy umarłych" mamy po części do czynienia z powieścią historyczną... akcji oczywiście. Historia rozgrywa się w 1665 roku na Karaibach i Jamajce. Dobrze odwzorowane realia, ciekawe (chociaż w dużej mierze przewidywalne) zwroty akcji, naturalnie powplatane elemeny techniczne i świetne postaci to bezapelacyjne atuty książki. Crichton nie jest pisarzem, którego pisarstwo lubi się za finezyjny język czy słowotwórstwo. I podoba mi się, że nie silił się właśnie na takie pirackie stylizacje. Więcej o "Pod piracką flagą"
dowiecie się z recenzji.Na dniach pojawiła się również recenzja
"Zaułku diabła" Andrew Taylora autorstwa mojej
Kamili.
Korzystając z okazji i tego, że: 1.) od jakiegoś czasu występuje w spisie jako redaktor; 2.) jestem jurorem; więc nie mogę brać udziału, poinformuję/przypomnę, że zostały niecałe dwa tygodnie do zakończenia
konkursu publicystycznego.
Na tą chwilę mogę powiedzieć, że jeżeli przysiądziecie do tekstu to macie naprawdę duże szanse, że wygracie. Więc zachęcam do pisania! Bo i świetne nagrody są świetne.
Bezprzewodowe głośniki i bezprzewodowa klawiatura od Logitecha oraz
pokaźna ilość książek (w tym też wersje audio) piechotą nie chodzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz