Mam wrażenie, że troszkę niefortunnie przetłumaczono tytuł tego opowiadania. Brzmi on nie do końca poważnie, a opowiadanie, mimo że z lekkim przymrużeniem oka, zasługuje na coś bardziej serio. Kto mówi futerka? Dzieci? Nieważne. "Futerka" to mocny, pro-ekologiczny tekst, który z pewnością spodobałby się Dżoanie Krupie. Skóry z zabitych szopów, które żyły sobie na terenie jakichś zapomnianych przez ludzi i czas ruin, zostają zszyte w przepiękne futro. To zaczyna się krwawo mścić na wszystkich, którzy go pragną. Mordercze futro - taki film nakręcili z pewnością Japończycy albo Koreańczycy. Widziałem już wcześniej ekranizację Argento, więc niestety mnie opowiadanie Wilsona niczym nie zaskoczyło, ale to fachowy splatter, który naprawdę warto znać. Osobiście, słabnę gdy myślę o mordowaniu zwierząt dla ich skór, także początek, w którym dwóch kłusowników idzie sprawdzić pułapki, konkretnie na mnie podziałał. Jest krwawo, brutalnie i intensywnie. Można mieć dreszcze z obrzydzenia. Autentycznie.
Siadałem do niego z mieszanymi uczuciami, a okazało się bardzo dobre. I powiem szczerze, że nawet taka lekko toporna puenta mi się podobała. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz