W ilości przeczytanych książek przeszedłem swoje najśmielsze oczekiwania. 42 pozycje (które można obejrzeć w zakładce "Wyczyt roczny"). Ale zrobię tak jak przed rokiem, lista będzie krótka i uzupełnię ją ewentualne o wyróżnienia.
5.) "Anno Dracula", autor: Kim Newman. Zaskoczył mnie ten tytuł. Wiedziałem, że: po pierwsze: autor ma łeb na karku, po drugie: jest to powieść zaliczana do kanonu horroru postmodernistycznego, po trzecie: podoba się ona moim nielicznym znajomym, którzy ją czytali, ale w najśmielszych przypuszczeniach nie sądziłem, że będzie TAK DOBRA! Oto mamy wiktoriańską Anglię, Anglię, z której nie udało się Van Helsingowi i spółce wygnać Draculi, Anglię pełną wampirów! Hrabia postanawia znowu rządzić. Zostaje oblubieńcem królowej, a jego krwawe rządy stają się problemem dla wszystkich (i tych krew posiadających, i tych krew pijących). Mamy całą plejadę literackich i filmowych bohaterów, którzy chyba nigdy wcześniej (a pewnie i nigdy później) się na kartach książki nie spotkali. Znajdziemy w "Anno Dracula" dr Jekylla i pana Hyde'a, Kubę Rozpruwacza wokół którego kręci się poniekąd cała historia. Wyłapiemy z pewnością postać Sherlocka Holmesa zamkniętego w obozie pracy, Kurta Barlowa, który później zawędruje do Salem, Martina z filmu Romero i Hrabiego Orloka z filmu Murnaua. Jest Allan Quatermain, dr Moreau i Fu Manchu rządzący podziemnym półświatkiem do spółki z profesorem Moriartym. Do tego dochodzi cała gama postaci historycznych. Powieść Newmana może i nie jest literackim arcydziełem, ale autor żongluje tutaj postaciami i wątkami z olbrzymią precyzją i wprawą. Powala rozmachem i pomysłami, które później doszlifował Alan Moore w swojej "Lidze Niezwykłych Dżentelmenów". Bez kitu! Gdy ktoś kto zna bardzo dobrze Moora i weźmie się za książkę Newmana odkryje, że Brodacz z Northampton nie zrobił nic oryginalnego (chociaż to i tak rzecz wyśmienita).
4.) "Poziom śmierci", autor: Lee Child. Do miłośników książek tego Childa zalicza się całkiem sporo znanych osób. I ja także dołączam do tego zacnego grona fanów Jacka Reachera i Lee Childa. Pierwsza rzecz, która mnie facet kupił jest bohater. Reacher jest kapitalny! Inteligentny, enigmatyczny, zrównoważony i zabójczy. A przede wszystkim strasznie równy. Nie sposób gościa nie lubić. Drugą rzeczą, która szalenie mi się podobała, a która poniekąd łączy się z pierwszą, jest bezbłędna pierwszoosobowa narracja. Reacher jest naprawdę fajną postacią, z ciekawymi przemyśleniami. To w jaki sposób rozpracowuje intrygę, jak główkuje i kombinuje, łączy fakty jest po prostu dobre. Kilka tygodni wcześniej narzekaliśmy z Kamilą na narrację w pierwszej osobie. Że to zazwyczaj nie wychodzi. Że brzmi sztucznie albo źle. Tutaj tak nie jest! No i intryga - bardzo ciekawa i przemyślana. Odkrywa się przed Reacherem i przed nami powoli, a jednocześnie tempo książki jest niesamowite. Przecież tam co chwilę ktoś ginie! "Poziom śmierci" niesamowicie trzyma w napięciu... nie mogłem się autentycznie od niego oderwać. Do tego Child zrobił zrobił dobry research i świetnie to napisał. Chyba nie czytałem lepszej powieści sensacyjnej niż ta.
3.) "The Living Dead", autorów: jak psów. Mam trochę wyrzuty sumienia względem tej antologii. W czasie gdy ją czytałem, nie znalazłem ani żadnej polskiej recenzji, ani żadnego porządnego opisu polsku tej pozycji (i pewnie nadal nie ma). Chciałem ją ładnie opisać... dać kilka słów o każdym autorze i opowiadaniu. I jakoś w połowie przystopowałem, nie miałem czasu. Magisterka, sranie w banie. Później próbowałem wrócić, ale się poddałem. Może kiedyś jeszcze się za to wezmę. Chciałbym bardzo, bo wybitnie fajny to wybór. Nierówny, jak to w 90% antologii bywa, ale nawet najsłabsze teksty (jak chociażby ten Laurell Hamilton albo Barkera) były intrygujące. Przelot przez najróżniejsze gatunki, style i konwencje. Mamy tekst Joe Hilla, w którym na planie "Świtu Żywych Trupów" Romero spotyka się para z lat szkolnych. Dan Simmons napisał o nauczycielce która mimo apokalipsy nadal uczy w szkole, należałby dodać że zombie-dzieci. Trzyma je przykute w ławkach i próbuje w jakiś sposób dotrzeć do ich zainfekowanych mózgów. Jest świetny tekst Gaimana o voodoo i zombie prosto z Nowego Orleanu i opowiadanie, które było podwaliną do jednego z odcinków "Mistrzów Horroru" - "Homecoming". Plus jeszcze kilkanaście innych wspaniałych tekstów. Sądzę, że każdy fan horroru powinien raz na jakiś czas wziąć w łapy taką cegiełkę zza oceanu i zobaczyć, że to co do nas dociera to śmieszny ułamek ciekawych i wartościowych autorów horrorów i dark fantasy.
2.) "Wroniec", autor: Jacek Dukaj. Siedziałem, słuchałem i byłem zauroczony. Kapitalna książka w kapitalnej interpretacji. To pierwsze moje spotkanie z Dukajem. Spodziewałem się wiele, chociaż zdawałem sobie sprawę, że w książce dla, bądź co bądź, młodszego czytelnika, na pewno facet nie rozwinie skrzydeł. Srogo się pomyliłem. A może nie? I może "Wroniec" to tylko część talentu Dukaja? I w kolejnych książkach będę jeszcze bardziej rozkładany na łopatki. Wizja, którą przedstawił, język w jakim to napisał mnie urzekły i jednocześnie poruszyła. To taka książka, która zachwyca na poziomie fabuły i pod względem zabaw z językiem. W moim wypadku zachwyciła również interpretacja. Peszek był najlepszym męskim lektorem jakiego miałem przyjemność słuchać, a jak już sobie kupię kiedyś książkę to pewnie i zachwycą mnie ilustracje.
1.) "Dolores Claiborne" autor: Stephen King. Znowu audiobook. Znowu genialna interpretacja, z tym że kobieca. Dolores była Elżbieta Kijowska - świetnie babeczka to przeczytała. To jest tak, że zostawiłem sobie kilka "kingów" do przeczytania. Po tym jak na początku przygody, w ciągu roku, przeczytałem ok. 40. Zacząłem sobie jego książki dawkować albo powtarzać. W 2010 doszedł jeden, ale ubyły dwa. I historia Dolores, którą wybrałem trochę niechętnie, była jedną z tych, które ubyły i do których na pewno nie jeden raz wrócę. To niezmiernie dobra historia z bardzo fajną i zapadającą w pamięć bohaterką. Gdybym miał się zastanowić nad najfajnieszymi postaciami, jakie stworzył King, a stworzył ich setki, to Dolores pewnie byłaby w pierwszej piątce. Bije z tej książki prawda o amerykańskiej prowincji, która poniekąd jest uniwersalna i znajduje zastosowanie również u nas. Stefan jest wybitnym obserwatorem. Genialnie prześwietla małe społeczności i rodziny. Nie wiem czy istnieje ktoś, kto tak dobrze potrafi wyciągnąć brudy.
Wyróżnienia:
5.) "Anno Dracula", autor: Kim Newman. Zaskoczył mnie ten tytuł. Wiedziałem, że: po pierwsze: autor ma łeb na karku, po drugie: jest to powieść zaliczana do kanonu horroru postmodernistycznego, po trzecie: podoba się ona moim nielicznym znajomym, którzy ją czytali, ale w najśmielszych przypuszczeniach nie sądziłem, że będzie TAK DOBRA! Oto mamy wiktoriańską Anglię, Anglię, z której nie udało się Van Helsingowi i spółce wygnać Draculi, Anglię pełną wampirów! Hrabia postanawia znowu rządzić. Zostaje oblubieńcem królowej, a jego krwawe rządy stają się problemem dla wszystkich (i tych krew posiadających, i tych krew pijących). Mamy całą plejadę literackich i filmowych bohaterów, którzy chyba nigdy wcześniej (a pewnie i nigdy później) się na kartach książki nie spotkali. Znajdziemy w "Anno Dracula" dr Jekylla i pana Hyde'a, Kubę Rozpruwacza wokół którego kręci się poniekąd cała historia. Wyłapiemy z pewnością postać Sherlocka Holmesa zamkniętego w obozie pracy, Kurta Barlowa, który później zawędruje do Salem, Martina z filmu Romero i Hrabiego Orloka z filmu Murnaua. Jest Allan Quatermain, dr Moreau i Fu Manchu rządzący podziemnym półświatkiem do spółki z profesorem Moriartym. Do tego dochodzi cała gama postaci historycznych. Powieść Newmana może i nie jest literackim arcydziełem, ale autor żongluje tutaj postaciami i wątkami z olbrzymią precyzją i wprawą. Powala rozmachem i pomysłami, które później doszlifował Alan Moore w swojej "Lidze Niezwykłych Dżentelmenów". Bez kitu! Gdy ktoś kto zna bardzo dobrze Moora i weźmie się za książkę Newmana odkryje, że Brodacz z Northampton nie zrobił nic oryginalnego (chociaż to i tak rzecz wyśmienita).
4.) "Poziom śmierci", autor: Lee Child. Do miłośników książek tego Childa zalicza się całkiem sporo znanych osób. I ja także dołączam do tego zacnego grona fanów Jacka Reachera i Lee Childa. Pierwsza rzecz, która mnie facet kupił jest bohater. Reacher jest kapitalny! Inteligentny, enigmatyczny, zrównoważony i zabójczy. A przede wszystkim strasznie równy. Nie sposób gościa nie lubić. Drugą rzeczą, która szalenie mi się podobała, a która poniekąd łączy się z pierwszą, jest bezbłędna pierwszoosobowa narracja. Reacher jest naprawdę fajną postacią, z ciekawymi przemyśleniami. To w jaki sposób rozpracowuje intrygę, jak główkuje i kombinuje, łączy fakty jest po prostu dobre. Kilka tygodni wcześniej narzekaliśmy z Kamilą na narrację w pierwszej osobie. Że to zazwyczaj nie wychodzi. Że brzmi sztucznie albo źle. Tutaj tak nie jest! No i intryga - bardzo ciekawa i przemyślana. Odkrywa się przed Reacherem i przed nami powoli, a jednocześnie tempo książki jest niesamowite. Przecież tam co chwilę ktoś ginie! "Poziom śmierci" niesamowicie trzyma w napięciu... nie mogłem się autentycznie od niego oderwać. Do tego Child zrobił zrobił dobry research i świetnie to napisał. Chyba nie czytałem lepszej powieści sensacyjnej niż ta.
3.) "The Living Dead", autorów: jak psów. Mam trochę wyrzuty sumienia względem tej antologii. W czasie gdy ją czytałem, nie znalazłem ani żadnej polskiej recenzji, ani żadnego porządnego opisu polsku tej pozycji (i pewnie nadal nie ma). Chciałem ją ładnie opisać... dać kilka słów o każdym autorze i opowiadaniu. I jakoś w połowie przystopowałem, nie miałem czasu. Magisterka, sranie w banie. Później próbowałem wrócić, ale się poddałem. Może kiedyś jeszcze się za to wezmę. Chciałbym bardzo, bo wybitnie fajny to wybór. Nierówny, jak to w 90% antologii bywa, ale nawet najsłabsze teksty (jak chociażby ten Laurell Hamilton albo Barkera) były intrygujące. Przelot przez najróżniejsze gatunki, style i konwencje. Mamy tekst Joe Hilla, w którym na planie "Świtu Żywych Trupów" Romero spotyka się para z lat szkolnych. Dan Simmons napisał o nauczycielce która mimo apokalipsy nadal uczy w szkole, należałby dodać że zombie-dzieci. Trzyma je przykute w ławkach i próbuje w jakiś sposób dotrzeć do ich zainfekowanych mózgów. Jest świetny tekst Gaimana o voodoo i zombie prosto z Nowego Orleanu i opowiadanie, które było podwaliną do jednego z odcinków "Mistrzów Horroru" - "Homecoming". Plus jeszcze kilkanaście innych wspaniałych tekstów. Sądzę, że każdy fan horroru powinien raz na jakiś czas wziąć w łapy taką cegiełkę zza oceanu i zobaczyć, że to co do nas dociera to śmieszny ułamek ciekawych i wartościowych autorów horrorów i dark fantasy.
2.) "Wroniec", autor: Jacek Dukaj. Siedziałem, słuchałem i byłem zauroczony. Kapitalna książka w kapitalnej interpretacji. To pierwsze moje spotkanie z Dukajem. Spodziewałem się wiele, chociaż zdawałem sobie sprawę, że w książce dla, bądź co bądź, młodszego czytelnika, na pewno facet nie rozwinie skrzydeł. Srogo się pomyliłem. A może nie? I może "Wroniec" to tylko część talentu Dukaja? I w kolejnych książkach będę jeszcze bardziej rozkładany na łopatki. Wizja, którą przedstawił, język w jakim to napisał mnie urzekły i jednocześnie poruszyła. To taka książka, która zachwyca na poziomie fabuły i pod względem zabaw z językiem. W moim wypadku zachwyciła również interpretacja. Peszek był najlepszym męskim lektorem jakiego miałem przyjemność słuchać, a jak już sobie kupię kiedyś książkę to pewnie i zachwycą mnie ilustracje.
1.) "Dolores Claiborne" autor: Stephen King. Znowu audiobook. Znowu genialna interpretacja, z tym że kobieca. Dolores była Elżbieta Kijowska - świetnie babeczka to przeczytała. To jest tak, że zostawiłem sobie kilka "kingów" do przeczytania. Po tym jak na początku przygody, w ciągu roku, przeczytałem ok. 40. Zacząłem sobie jego książki dawkować albo powtarzać. W 2010 doszedł jeden, ale ubyły dwa. I historia Dolores, którą wybrałem trochę niechętnie, była jedną z tych, które ubyły i do których na pewno nie jeden raz wrócę. To niezmiernie dobra historia z bardzo fajną i zapadającą w pamięć bohaterką. Gdybym miał się zastanowić nad najfajnieszymi postaciami, jakie stworzył King, a stworzył ich setki, to Dolores pewnie byłaby w pierwszej piątce. Bije z tej książki prawda o amerykańskiej prowincji, która poniekąd jest uniwersalna i znajduje zastosowanie również u nas. Stefan jest wybitnym obserwatorem. Genialnie prześwietla małe społeczności i rodziny. Nie wiem czy istnieje ktoś, kto tak dobrze potrafi wyciągnąć brudy.
Wyróżnienia:
- "Spiral", autor: Koji Suzuki. O "Spiral" pisałem, więc tylko rzucę linkiem. Za to jak Suzuki tam namieszał i jak wszystko poplątał grzechem byłoby tej książki tutaj nie umieścić.
- "Droga", autor: Cormac McCarthy. Powiem szczerze, nie lubię tej książki. Jest świetna, ale tak dołująca, momentami tak ściskająca gardło, że autentycznie mnie odrzucało. Muszę wychwalić minimalistyczno-hipnotyczny styl McCarthy'ego. Jakby pisane pode mnie - chociaż czuję pewien dysonans, bo uwielbiam i taki minimalizm, i rozbuchane opisy, i długaśne dialogi. Paradoksalnie, nie czytałem od dawna powieść przez którą z taką łatwością bym się przedzierał i jednocześnie której czytanie by mnie tak bolało. Wizja jest maksymalnie dołująca i porażająca. Nic mnie chyba tak mnie nie potargało w ubiegłym roku jak właśnie "Droga". To świetna powieść i daje mocno do myślenia (nawet chwilami za bardzo). Sądzę, że już nigdy po nią nie sięgnę. Zbyt dużo mnie kosztowało towarzyszenie Mężczyźnie i Chłopcu w ich wędrówce. Niepotrzebne mi są w życiu tak negatywne emocje, nie potrzeba mi nieprzespanych nocy i kłębiących się, jak te spalone węże ze wspomnień Ojca, myśli o apokalipsie i "Drodze".
- "Kill Grill. Restauracja od kuchni", autor: Anthony Bourdain. O tej książce też pisałem, więc odsyłam do wpisu z sierpnia.
Crap roku:
- "Metro 2033" Dmitrij Głuchowski. Boże! Jaka żenada! Książka jest przede wszystkim nużąca i schematyczna. Główny, bohater (imienia nie pamiętam) jest bezbarwną, nudną i nader wkurzającą osobą, która smęci i nudzi. Wkurza taką dziwną biernością, która towarzyszy całemu jego działaniu. Idzie, tam gdzie go popchną, bo w sumie nie ma nic lepszego do roboty, bo niby wierzy że ma coś ocalić. Miota się między myślami filozoficznymi, a doktrynami politycznymi, i daje się nieść "fali" metra. Samo metro mogłoby być fajne, gdyby nie był to twór tak sztuczny i tak odległy. Wizja świata nie zachwyca. Jakaś uproszczona, niewiarygodna i jednocześnie nijaka. Bardzo kiepski zlepek postapokaliptycznych pomsyłów (pewnie w dużej mierze zerżnięty od Strugackich), które autor w zasadzie niewiadomo po co okrasił taką ilością bezsensownego filozofowania. Uderza całkowity brak koncepcji.
- "Kodeks 632", autor: Jose Rodriguez dos Santos. Zrecenzowałem go dla CarpeNoctem i jeżeli ktoś jest ciekawy to tam odsyłam.
To mnie zachęciłeś tym Childem. Od kilku lat przewija mi się przez Cobena, czytałem nawet jego opowiadanie (co by nie mówić - bardzo przyjemne) ale za żadną powieść nie mogłem się zabrać. Myślę że poruszyłeś we mnie jakieś zachcianki wobec tego autora i mam nadzieję że w lutym stanę się posiadaczem jakiejś jego powieści, z tym że pojęcia nie mam od czego zacząć...
OdpowiedzUsuńZaskoczyło mnie miejsce pierwsze, ale motywuję to audiobookiem i świetną interpretacją Elżbiety Kijowskiej. Nie twierdzę że DC nie zasługuje na miejsce 1 - po prostu byłem niemal pewny że masz ową powieść za sobą. Tak czy siak jest to bardzo dobra pozycja, z niezapomnianą główną postacią i ciężkim małomiasteczkowym klimatem oraz rodzinną tragedią w tle. Słuchałem tego samego audiobooka jakoś we wrześniu z ojcem, bratem oraz pewnym kolesiem i... Kolo wyniósł z tego tylko tyle że "ta książka jest o... gównie!" :D :D
A "Wrońca" wolałbym na pierwszy ogień w wersji papierowej przyswoić.
Kurde, o "Anno Dracula" to słyszałem pierwszy raz jakieś 15 lat temu i do tej pory nie udało mi się tego przeczytać (a zawsze gdzieś tam, mniej, lub bardziej chciałem). Po Twoim opisie teraz już na pewno to przeczytam, jeśli tylko gdzieś znajdę.
OdpowiedzUsuńehh... co do Metra się nie zgodzę. Mi się czytało całkiem fajnie i już czeka na mnie 2034.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą widzę, że przeczytałeś "Przedwiośnie żywych trupów". To dopiero jest CRAP i totalne wypięcie się autora na czytelnika. Dopisać w sumie kilka stron do klasyka polskiej literatury, dopisać na okładce swoje nazwisko i zgarniać za to kasę. To dopiero trzeba mieć tupet.
Pierek: wizja plemionek żyjących na stacjach metra, którą przedstawił Głuchowski wydaje mi się po prostu wybitnie głupia. Te całe "podróże" między stacjami, 15 minutowe podróże urastające do granic absurdu. Całe strony wywodów nic nie wnoszących do fabuły... "Metro 2033" po prostu mnie odrzucało. "Przedwiośnie żywych trupów" przeczytałem i zdaję sobie sprawę że wkładu własnego Śmiałkowskiego jest tylko 10% ale ogólnie to książka mi się w takiej wersji podobała. Po pierwsze to nadal "Przedwiośnie" ale jest zabawniej, a i pewne rzeczy Śmiałkowski ładnie uwypuklił (np. bucowatość i dupowatość Baryki). Nie widzę też problemu z przerobieniem i zarobieniem na tej przeróbce. Ludzie dorysowują Mona Lizie od lat uśmiechy i sprzedają to na koszulkach, kubkach i brelokach. I nikt nie rwie włosów z głowy, że przerabiają arcydzieło wartości o wiele większej niż powieść Żeromskiego ;) Ale zdaję sobie sprawę czemu można być niezadowolonym. Osobiście sądziłem, że żywych trupów będą hordy. I będą ścigać Barykę czy coś w tym stylu. Wiesz... najpierw w Baku, później gonić za pociągiem itd. Pod tym względem naprawdę fajna jest "Opowieść zombilijna" :)
OdpowiedzUsuńMandriell: "Wroniec" jest wybitnie do słuchania. Serio! :)
Mike: Ta książka to mus! Spodoba ci się na bank. Ja powoli poluję na inne powieści / opowiadania Newmana.
Ja też nie widzę problemu w przeróbkach. Duma i uprzedzenie i zombie jest świetną książką i widać, że autor się postarał. Śmiałkowskiego największy wkład w Przedwiośnie to przypis dot. nocnej schadzki Baryki z Laurą. Rafale 10%?! Chyba Ci się zero przez przypadek wcisnęło.
OdpowiedzUsuńByś polecił od którego Childa zacząć Panie Sick :D
OdpowiedzUsuńNo ja tylko tego czytałem, ten jest chronologicznie pierwszy.
OdpowiedzUsuń