piątek, 18 kwietnia 2008

Cee Gee Productions

Na krótkometrażówki Marco Spitoni’ego trafiłem przypadkiem. Szukałem informacji na temat filmów w klimatach steampunk i trafiłem na wzmiankę o "Code Guardian" - jego ostatniej animacji 3D. Według tego co wtedy przeczytałem główną rolę miały tam grać gigantyczne, przypominające czołgi, roboty, a akcja dziać się podczas II Wojny Światowej. Jak dla mnie wystarczająca rekomendacja. Od razu skojarzyło mi się to z kapitalną grą "Ring of Red", którą katowałem na PS2. W grze przedstawiono alternatywną wersję powojennej historii i umożliwiono kierowanie prekursorami mechów, przypominającymi gigantyczne, opancerzone działa poruszające się na gąsienicach, a nie mobilne zbroje znane chociażby z Gundama, o którym niedawno pisałem. Marco Spitoni stworzył inną alternatywną historię, ale po kolei.
Marco Spitoni pod koniec lat 80-tych pracował przy kręceniu reklam, gdzie uczył się animowania modeli. W 1993 znalazł zatrudnienie w firmie komputerowej Milestone (która współpracuje z EA Sports), gdzie pracuje do dziś. Jego przygoda z grafiką 3D zaczęła się w roku ‘95 za sprawą programu 3DStudio R4, za pomocą którego chciał przenieść modele pojazdów znanych z trylogii "Gwiezdnych wojen" na ekran komputera. W wyniku tych prac powstało "Join the Empire" – pierwszy jego szort osadzony w uniwersum stworzonym przez Lucasa. Miała to być swojego rodzaju reklama świetnie wyposażonej imperialnej armii. Sam Lord Vader swoim astmatycznym głosem zachęca do wejścia w jej szeregi. Później widzimy kilka scenek, gdzie szturmowcy latają, jeżdżą i strzelają, a wszystko przy akompaniamencie muzyki Williamsa. Jak na rok 1998, bo wtedy pokazało się "Join the Empire", z pewnością to co można było zobaczyć robiło wrażenie, ale sama animacja mogłaby być zdecydowanie ciekawsza. Gdyby Spitoni pokusiłby się na kilka zabiegów upodobniających jeszcze bardziej swoje dziełko do propagandowej reklamówki byłoby znacznie "miodniej" i pewnie zabawniej.
Kolejna produkcja pojawiła się po trzech latach. 7-minutowy "The Hunt" i po raz kolejny klimaty sci-fi. Tym razem mamy polowanie na biomechanicznego smoka. Akcja rozgrywa się na nieznanej planecie. Cztery statki spotykają się nad dziewiczym lasem, pojawia się gigantyczny jaszczuro-kształtny robot i rozpoczynają się łowy. Gadzina bardzo szybko rozprawia się z trzema pojazdami myśliwych, następnie ucieka przed ostatnim w głąb wulkanu, gdzie rozgrywa się ostateczny pościg. Całość robi bardzo przyjemne wrażenie, a całkiem humorystyczny i niespodziewany finał wywołał u mnie szczery uśmiech. Wykonane jest to naprawdę bardzo fajnie co zresztą zauważyli specjaliści i docenili "The Hunt". Nominowano go za najlepszą reżyserię do Imagina2002, a także zdobył czwartą nagrodę Animago2002 w kategorii profesjonalna animacja.
Na następne dziecko Marco trzeba było czekać kolejnych 6 lat. w kwietniu 2007 roku premierę miał "Code Guardian", jak na razie najdłuższy film twórcy. Przedstawił tam bitwę, której nie znajdzie się w podręcznikach historii, czyli moją ulubioną zabawę z konwencją alternatywnych historii. Nazistowskim Niemcom udało się stworzyć olbrzymiego humanoidalnego robota. Ubersoldat zostaje wysłany za ocean by tam zniszczył potęgę USA. Jak można się domyślić maszyna sieje śmierć i zniszczenie. Wysłana eskadra myśliwców nie daje sobie rady i kolejno rozbijają się w bardzo efektowny sposób. Port płonie, zatapiane są kolejne lotniskowce, ale ratunek przychodzi – pojawia się amerykański mech i rozpoczyna się wyrównana walka, która prowadzi oczywiście do jednego słusznego zwycięstwa.
Animacja, jak moja Kamila zauważyła, bardzo przypomina grę komputerową i to prawda. Jest bardzo ładnie, schludnie, ale wszystko przypomina intro do gry. "Code Guardian" jest trochę pozbawiony finezji i podczas oglądania sprawia wrażenie topornego. Są na szczęście świetne momenty, jak chociażby atak eskadry samolotów, których lot został w moim mniemaniu świetnie animowany. Jest również trochę humoru jak z kreskówek, np. obracająca się o 360 stopni głowa, wystrzałowa pięść, zresztą same roboty w swoich gigantycznych hełmach są dość komiczne. Przemycono także całkiem fajne nawiązanie do "Poszukiwaczy zaginionej Arki", mianowicie w porcie znajduje się skrzynia z Arką, którą w filmie dr Jones zwinął sprzed nosa hitlerowcom. Jednak Spitoni przedstawia całkiem fajną historię. Daje popis swojej wyobraźni robi to niezwykle skromnymi środkami, bo za pomocą domowego peceta i zastawu narzędzi do robienia grafiki 3D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz