Jak każdy duży chłopiec lubię mechy*. A gdzie poza "Front Mission 3" i "Metal Gear Solid" (jednymi z moich ulubionych gier z Play Station, w które grałem niezliczoną ilość razy właśnie z powodu tego dziwnego uwielbienia dla gigantycznych maszyn) można spotkać wielkie roboty? Oczywiście w japońskich kreskówkach! Podobno najlepsze można obejrzeć w produkcjach Sunrise, sygnowanych nazwą Gundam (marka wyceniona jest na 50 miliardów Jenów i znajduje się w posiadaniu Bandai Namco). Jest to jedna z najdłużej powstających serii jeżeli chodzi anime, a co ciekawe nie jest to jakiś potworny tasiemiec. Kolejne seriale, filmy kinowe, telewizyjne i OAVki, które powstawały pod tym szyldem można uważać za osobne, niepowiązane ze sobą produkcje. Uniwersum Gundama nie jest jednolite. Posiada kilka osi czasowych, które stanowią alternatywną wersję historii przedstawionym w "Pierwszym Gundamie". Mamy tytuły gdzie akcja dzieje się na Ziemi, rozszerza się o Układ Słoneczny lub wykracza poza jego granice. Są również sequele i preqeuele, sequele prequelów i pewnie prequele prequelów. Produkcje są bardziej i mniej futurystyczne. Wybór wśród tytułów jest naprawdę spory. Ja skusiłem się na ich ostatnią, zeszłoroczną produkcję - "Mobile Suit Gundam 00".
Akcja tego 25-odcinkowego serialu przypada na początek XXIV wieku i należy na początku zaznaczyć, że jest pierwszym z gundamem nie dziejącym się w fikcyjnym świecie. Paliwa kopalne już dawno uległy wyczerpaniu, więc oczy Ziemian zwróciły się ku naszej najbliższej gwieździe, która staje się głównym źródłem energii. Na orbicie powstaje system baterii słonecznych, połączonych ze sobą w pierścień, na który można się dostać za pomocą trzech wind. Za pomocą każdej z nich dostarczana jest na Ziemię energia i każdą kontroluję inna organizacja. I tak mamy: World Economic Union w skład której wchodzą, Stany Zjednoczone, Australię i Japonię, która kontroluje i czerpie największe profity z windy znajdującej się w Ameryce Południowej, Human Reform League gdzie główne siły to Rosja (w części azjatyckiej), Chiny i Indie kontrolujące windę znajdującą się na Pacyfiku i Advance European Union, czyli państwa europejskie roszczące sobie prawa do windy znajdującej się środkowej Afryce. Podział i zyski z energii, a także wykluczenie niektórych państw poza nawias jest źródłem ciągłych napięć, konfliktów i zbrojeń między mocarstwami. I tak przez dziesiątki lat, aż pewnego razu na targanym wojnami i atakami terrorystycznymi świecie pojawia się Celestial Being – zbrojne ugrupowanie, które za cel postawiło sobie poprzez militarne interwencje i ataki na obiekty wojskowe zażegnać wszelkich walk i zaprowadzić pokój. Głównym narzędziem, którego mają zamiar używać są potężne Gundamy – roboty bojowe, napędzane opracowywaną w tajemnicy technologią, które przewyższają jednostki dostępne potęgą militarnym o całe stulecia.
"Mobile Suit Gundam 00" może wydać się lekko naiwne. Wielkie, latające roboty, które strzelają i walczą na miecze z innymi wielkimi robotami. To wszystko w imię śmiesznych, wręcz niemożliwych do spełnienia ideałów. Jednak serial, poza oszałamiającymi wizualnie walkami, które wypełniają większość czasu oferuje bardzo ciekawe i zarazem bardzo prawdopodobne tło polityczne oraz dość interesujące wątki poboczne. Głównym bohaterem jest szesnastoletni Setsuna F. Seiei, pilot pierwszej jednostki Gundam. Fabuła jednak nie ogranicza się wyłącznie do jego losów. Mamy śledztwo młodej dziennikarki, która próbuje ustalić jak to się stało, że Aeolia Schenberg - martwy od 200 lat naukowiec, stoi za działaniami Celestial Being. Mamy parę zakochanych nastolatków, obserwującą wszystko z perspektywy zbulwersowanych, ale jednocześnie zafascynowanych szarych ludzi. Mamy żołnierzy, którzy stają przed wyzwaniem, które niechybnie skończy się ich śmiercią i polityków, przedkładających możliwość posiadania nowej technologii nad życie setek ludzi. Różni bohaterowie, różne spojrzenia na te same wydarzenia, różne podejścia, motywy działania. To co dla jednych jest aktem terroryzmu, dla innych jest czynem chlubnym, godnym podziwu i pochwały. Jedni walczą dla chwały, inni z przymusu, jeszcze inni tylko dlatego, że poza walką nie znają niczego innego. Duży plus dla twórców za galerię ciekawych bohaterów, przed którymi może nie stawiają wielkich wyborów, w związku z czym brak tutaj jakichś olbrzymich dylematów moralnych, również nie przeżywają kolejno katharsis, ale potrafią swoją postawą wzbudzić niemałe emocje. A przede wszystkim nie są jednoznaczni i płascy.
Ten serial to jednak nie studium polityczno-społeczne, a przede wszystkim galopująca akcja i pełne fajerwerków walki. Od strony technicznej anime jest świetne. Dynamiczne pojedynki zalewają widza feerią kolorów. Skrzące się cząsteczki zostawiane przez silniki Gundamów, iskry, rozbłyski, wybuchy – wszystko to naprawdę kapitalne CGI. Do tego szybki montaż połączony z muzyką Kenji’ego Kawaii i to co do mnie docierało powodowało opad szczęki. Dodatkowym atut tej produkcji to całkowity brak brzydkich postaci. Świat nam przedstawiony to świat pięknych ludzi. Istnieją tam tylko cholernie zgrabne i urodziwe kobiety, słodkie dziewczyny, przystojni mężczyźni o sylwetkach atletów i chłopcy, którzy są idealnymi przedstawicielami gatunku bishōnen** (chociaż anime z racji gatunku tematyki jest raczej kierowane jest do przedstawicieli płci męskiej).
Podsumowując, to anime jest fantastyczne. Podchodziłem z dość dużymi obawami i po pierwszych dość chaotycznych odcinkach miałem mieszane uczucia. Jednak z każdym kolejnym utwierdzałem się w przekonaniu, że wybrałem bardzo dobrze. Jest to produkcja, która prezentuje się bardzo dobrze od strony scenariusza jak i animacji (jest pierwszym anime z serii zrobionym w HD), trzyma w napięciu i sądzę, że w pewnych przypadkach zmusi widza do przemyśleń nad problemami w niej ukazanych. Z gatunku mecha to najlepsza rzecz jaką widziałem (chociaż widziałem naprawdę mało), a konkurując z innymi anime jakie dane mi było zobaczyć byłoby również całkiem wysoko.
Zapowiedziany drugi sezon to chyba obecnie najbardziej wyczekiwana przeze mnie produkcja jesieni, chociaż po zakończeniu jakie zaserwowali w finale twórcy ciężko mi sobie wyobrazić kontynuację.
* humanoidalne roboty bojowe, sterowane przez umieszczonego w jego wnętrzu pilota lub zdalnie (co jednak rzadko ma miejsce).
** specyficzny japoński koncept estetyczny idealnie pięknego młodego mężczyzny. prefiks bi odnosi się do kobiecego piękna, a bijin (dosłownie piękna osoba) używany jest do określenia pięknej kobiety. W odniesieniu do anime i mangi termin oznacza tytuł, w którym pojawiają się tego typu postaci. Potencjalnymi odbiorcami serii bishōnen są kobiety.
** specyficzny japoński koncept estetyczny idealnie pięknego młodego mężczyzny. prefiks bi odnosi się do kobiecego piękna, a bijin (dosłownie piękna osoba) używany jest do określenia pięknej kobiety. W odniesieniu do anime i mangi termin oznacza tytuł, w którym pojawiają się tego typu postaci. Potencjalnymi odbiorcami serii bishōnen są kobiety.
Zapomniałeś o HeavyGear I i II i słynnej serii gier MechWarrior
OdpowiedzUsuńnie zapomniałem napisać. po prostu nie znam tych gier :)
OdpowiedzUsuń