poniedziałek, 21 maja 2012

Na nadchodzący tydzień polecam... #7

Dzisiaj tylko dwie pozycje. Miał być jeszcze serial i... jeszcze jedna książka, ale to byłoby bez sensu. Mijałby się z celem tych wpisów, dlatego serial dostanie osobny wpis. O książce też napiszę kilka zdań, z tym że to znowu jest cykl, więc wstrzymam się do czasu aż pochłonę jego większość.

Książka     "Dallas '63" od Stephena Kinga. Chociaż nadal uważam go za mojego pisarza nr 1, to czasy kiedy czekałem z utęsknieniem na premierę jego książek minęły, wydawałoby się, bezpowrotnie. Część ostatnich pozycji mam nadal jeszcze nieprzeczytaną i tłumaczę wszystkim wkoło, że to na chude czasy, kiedy mistrz przestanie pisać. Ale prawda jest tak, że się ostatnio z Kingiem mijałem... Wracając do meritum. "Dallas '63" - tutaj niespodziewanie stary kochany King napisał powieść tak mocno trzymającą w napięciu, tak ciekawą i wciągającą, tak świeżą, że zaliczyłem opad szczeny. Nie spodziewałem się już tego po nim. Myślałem, że czasy kiedy jego proza potrafiła mnie opętać czy dać po pysku nie wrócą. A tu proszę! Tam jest wszystko to za co go przez wiele lat wielbiłem, a czego ostatnio jakoś mi brakowało! Na dodatek to King nowej jakości. Chociaż leje wodę, chociaż operujący doskonale mi znanymi sztuczkami... czułem to wszystko co pochłaniałem jakoś inaczej. Nie wiem czy to ucieczka od Maine czy może jednak mocne osadzenie tej opowieści w historii. Pozwoliłem sobie zapomnieć, że już zaliczyłem ponad 50 innych jego pozycji. Gdyby nie masa kapitalnych nawiązań w ogóle zapomniałbym, że to ten sam gościu co napisał Mroczną Wieżę! Tak działa "Dallas '63". Powieść z miejsca wbiła się do mojej żelaznej czołówki. Fajni bohaterowie, piękny wątek miłosny, świetnie opisane lata 50te i 60te. Do tego naprawdę ciekawy wątek fantastyczny - podróż w czasie, Człowiek z żółtą kartką, to że przeszłość nie lubi być zmieniana czy ta alternatywna rzeczywistość. Czytać!

Film    "Cold Fish" w reżyserii Shinona Sono. Jeżeli oglądaliście jakiś wcześniejszy film tego faceta - "Klub samobójców", "Noriko's Dinner Table", "Ekusute" czy "Strange Circus" to mniej więcej wiecie czego się spodziewać. Ciężkie, niespecjalnie rozrywkowe kino, które zostawia człowieka w przybitym nastroju i z masą kotłujących się myśli. Nie jestem specjalnym entuzjastą takich przeżyć, ale zdecydowałem się na "Cold Fish" zachęcony bardzo pozytywną recenzją na Horror Online (nie żebym się mocno ich ocenami sugerował, ale w temacie skośnych filmów mają tam u mnie spory kredyt zaufania). Film pokazuje złamanie człowieka i to w taki perfidny, podszyty fałszem sposób. To jednocześnie film o funkcjonującym w społeczeństwie psychopatycznym zabójcy, który sącząc swój jad, zaraża złem nim innych, jak i studium upadku, stopniowej degeneracji. I chociaż przemiana, to pęknięcie wypada może i trochę sztucznie, to nie potrafię się po nim otrząsnąć. Druga sprawa, że to film dla wytrzymałych ludzi, którzy lubią eksperymentować z ekstremalnymi rzeczami. Chociaż może część moich znajomych uzna go za niespecjalnie brutalny, to i tak myślę że Sono ich czymś zaskoczy. Nie oszczędza widza - pełno tam brutalnego realizmu, makabry i zwyrodniałego czarnego humoru. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz