niedziela, 15 czerwca 2014

Krew na śniegu

Z odpaleniem bloggera po przeszło roku było trochę jak z powrotem z wakacji do domu. Wszystko znajome, nawet trochę wytęsknione. Znasz każdy zapach i każdy kąt. Stare śmieci. A jednocześnie towarzyszy człowiekowi ta przyjemna ekscytacja. Czujesz odnowienie. Był restart, jest energia do pracy. A ja mam ochotę i potrzebę pisać. Mam w końcu na czym pisać. Ale, co najważniejsze, mam o czy pisać. Wyszedłem z tego marazmu, który trzymał mnie przez bardzo długi czas. Konsumuję dobra popkultury w zdrowych ilościach i to tak bardzo różnym przekroju, jak jeszcze nigdy przedtem.

Ta któraś już inauguracyjna notka będzie na dodatek tematyczna! Nie tylko takie pierdzielenie jak to będzie świetnie i oczekiwanie na poklepanie po pleckach. Myślałem, żeby napisać o nowym filmie z Godzillą, bo jest o czym, ale trochę czasu upłynęło, nie wiem czy jest sens się spinać dzisiaj z tak ważnym tematem, więc zajmę się czymś świeżym.


"Krwawa Pani Śniegu" (1973 r.) --- jakoś tak wyszło, że do tej pory nigdy nie miałem okazji obejrzeć tego klasyka Toho. Podejrzewam, że w pewnym momencie problemem mógł być "Kill Bill", za którym tak do końca nie przepadam, a który jest w dużym stopniu hołdem dla "Lady Snowblood". Na szczęście poszedłem po rozum do głowy, nadarzyła się okazja (wieczór japoński u Dawida i Agi) i ją wykorzystałem.

Nad fabułą nie ma co się specjalnie rozwodzić. Jest dziewczyna. Jest lista. Jest zemsta. Dziewczyna skreśla nazwiska z listy. Spotyka różnych ludzi, część z nich przy okazji zabija. I do tego ładnie wygląda z parasolką.
Bo co przyciąga do tego obrazu to przede wszystkim piękna i dostojna Miyoko Akaza. Jej uroda i gra aktorska jest jego siłą napędową. Nie wiem dlaczego, ale ubzdurałem sobie, że będzie erotyka i jak tylko zobaczyłem Miyoko na ekranie byłem bardzo, bardzo szczęśliwy. Ostatecznie okazało się, że cycka tam się nie uświadczy, ale mimo wszystko --- jest dobrze. Jedynym zgrzytem jaki miałem było to co ją popychało do przodu. Żeby historia o zemście chwyciła trzeba uwierzyć w bohatera. I chociaż motywy Sayo są zrozumiałe, to ciężko mi było uwierzyć w tak wielką determinację. Nawet jeżeli weźmiemy czasy w których działa się akcja i to jak wielkie znaczenie ma honor dla Japończyków. Na szczęście opowieść matki, więc tym samym i powód zemsty poznajemy na tyle późno, że przez większość filmu nie zastanawiamy się nad tym zbyt mocno. Zresztą poplątana chronologia, komiksowe wstawki i rozdziałowa budowa filmu to jego olbrzymie atuty i wybitnie mu pasuje.
Kolejną rzeczą która przypadła mi do gustu jest ta jasnoczerwona krew, którą w latach 70tych z uwielbieniem stosowali. Mimo, że wygląda karykaturalnie, to te fontanny posoki są po prostu piękne! Żadne CGI nie podrobi tych nienaturalnych rozprysków, które przyprawiłyby o ból głowy wszystkie trzy ekipy CSI. Choreografia walk jest w porządku. Widziałem w filmach japońskich zdecydowanie lepsze pojedynki, ale tym nie sposób odmówić uroku.

Tarantino jest świetnym reżyserem, bo wykorzystuje bardzo umiejętnie znane od lat i doskonale sprawdzone techniki opowiadania historii. Wyłuskał z "Krwawej Pani Śniegu" wszystkie najlepsze elementy i sprzedał je na nowo w swoim filmie. Jeżeli ktoś się interesuje kinematografią, to polecam obejrzeć, dzięki temu naprawdę ma się szczerszy obraz na twórczość tego reżysera. Mnie się "Lady Snowblood" naprawdę podobała i szczerze was zachęcam, żebyście po nią sięgnęli. Nie tylko dlatego, że lubuję się w japońszczyźnie i ramotkach z lat 70tych. To po prostu jest dobry film o zemście, a wiadomo, że to temat dla mnie wdzięczny jak mało który. Do tego pięknie nakręcony, ze świetną muzyką --- nie pamiętam kiedy oglądałem film, z którego ścieżką dźwiękową tak bardzo chciałem się bliżej zapoznać.


Zobaczyłem również, że dzieci w beczkach były na długo przed tą całą sprawą w Łodzi. Chociaż szczerze wątpię, żeby tamci ludzie oglądali ten film.

3 komentarze:

  1. Aaaaa, Sicku wrócił! Dopisuję film do listy "Must see, ale pewnie nigdy tego nei zrobię" :)

    A na blogu spodziewam się notki średnio co drugi dzień!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj z powrotem:-) Film do obejrzenia, "Kill Bill" mi się podobało, ciekawa jestem oryginału:-)

    OdpowiedzUsuń