piątek, 13 sierpnia 2010

Zawsze chciałem zakręcić pistoletem świetlnym tak jak Marty McFly...

ale się nigdy nie udało, bo przeszkadzał kabel, a czasami i łańcuch, który doczepiali, żeby dzieciaki nie urwały i nie uciekły z nim do domu.

Pamiętam jedne takie wakacje podczas których, przegrałem na takiej maszynie kilkukrotną równowartość mojego kieszonkowego (takiego domowego, bo byłem na wakacjach i miałem wtedy znacznie więcej pieniędzy). Oczywiście była to jakaś nadmorska buda, do której rodzice wysyłali swoje dzieciaki, gdy sami siedzieli obok w ogródku piwnym nad szklanką EB albo 10,5 i smażoną flądrą. Nie wiem czy dokładnie tak wyglądał automat, ale pamiętam, że można było grać na dwóch, co chętnie uskutecznialiśmy z kumplami z obozu. Kilka lat wcześniej strzelałem w "Terminator 2: Judgment Day" i wydawało mi się, że jestem jego zatwardziałym fanem i nigdy się nie przesiądę na inną strzelankę (chodzone mordobicia to było co innego), ale gdy tylko zobaczyłem "Time Crisis" to zapomniałem o lojalności. Grę charakteryzowało o wiele lepsze sterowania (można było wywijać spluwą we wszystkie strony) i przyjemniejsza dla oka grafika. No i arcade'owy styl połączony z klimatem tych wszystkich filmów sensacyjnych, na które przez lata wydawałem pieniądze w wypożyczalni. Nie można było nie grać. Później pojawił się kolejny konkurent - "House of the Dead" i to do niego wrzucałem kolejne złotówki. Zresztą nieważne.

Jakież było moje zdziwienie gdy dzisiaj trafiłem na fanowski krótki metraż "Time Crisis". I trzeba przyznać że nie byle jaki. Nie dość, że wygląda to nieźle to można zobaczyć tam Andy'ego Whitfielda, który gra tytułową rolę w "Spratakus: Krew i piach". Sami zobaczcie:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz