czwartek, 26 sierpnia 2010

A tymczasem w Australii...

Kilka dni temu pojawił trailer do filmu "Red Hill". Jak to ze mną bywa, zobaczyłem słowo "hill" zobaczyłem słowo "red" i pomyślałem: "O! Horror!". Jakież było moje zdziwienie, gdy się okazało, ze to współcześnie dziejący się, mroczny, australijski western, i to na dodatek bardzo fajnie się zapowiadający. Serio. Od razu rzuciłem się sprawdzić czy to może nie Grega McLeana, gostka który zmajstrował dwa fachowe horrory - surowy, survivalowy, bezkompromisowy "Wolf Creek" i klasyczny, trzymający w napięciu animal attack - "Zabójca". Okazuje się, że McLean jest powiązany, z tym że tylko produkuje. A na stołku reżysera zasiadł prawie debiutant - Patrick Hughes. Zobaczcie trailer!


A piszę "prawie", bo Hughes nakręcił wcześniej krótkometrażowy rom-kom (przynajmniej wg opisu) "Signs" i tak się składa, że i on znalazł się w sieci. Z ciekawości kliknąłem i kurcze, to jedna z najsympatyczniejszych krótkometrażówek jakie dane mi było ostatnimi czasy obejrzeć. Bardzo pogodna, cholernie naturalnie zagrana, nastrajająca pozytywnie... i przynajmniej w moim mniemaniu, dająca nadzieję, że smutnym ludziom takie miłe rzeczy się przytrafiają. Nie żebym ja był smutny, ale jest mi lepiej z myślą, że może ktoś to obejrzy i go to rozweseli.

Także oglądać koniecznie "Signs" nawet przed trailerem "Red Hill" (o ile jeszcze go nie odpaliliście)! Na oba zejdzie Wam niecały kwadrans.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz