Rzutem na taśmę, w ostatni dzień roku o ostatnim filmie jaki miałem przyjemność obejrzeć w tym roku w kinie. "Piorun" - najnowsza, komputerowa animacja Disney'a. Trailer widziałem już w sierpniu, leciał przed "Kung Fu Pandą" i jakoś wtedy nie wywołał u mnie entuzjazmu. Kolejny film o zagubionym zwierzątku, które podróżuje w towarzystwie innego zwierzątka. Futrzaki, rybki i owady mi się z lekka przejadły, ale na film pojechałem ze względu na 3D i kurde nie żałuję, bo było super.
Piorun to psi aktor. Gra superpsa w niezwykle popularnym serialu akcji i jest święcie przekonany, że super moce którymi tam dysponuje są prawdziwe. Cała produkcja jest robiona pod Pioruna, każdy robi wszystko, żeby pies nie zorientował się, że to mistyfikacja. Gdy przypadkowo trafia do Nowego Jorku dochodzi do bolesnego kontaktu z rzeczywistością. Dowiaduje się co to ból, głód i że super szczek nie robi na nikim najmniejszego wrażenia. Pewien, że moce wrócą rusza w wielce niebezpieczną podróż do Hollywood, by uratować swoją właścicielkę Penny. W wyprawę wciąga wiecznie narzekającą kotkę Marlenę, którą bierze za szpiega swojego największego wroga. Przyłącza się do nich również chomik Atylla - fanatyczny maniak Pioruna. Masa przygód, kupa śmiechu i niesamowicie duży faktor rozrywkowy. Piorun nie potrafi ani chwili usiedzieć w miejscu i ciągle pakuje się w tarapaty. Włamuje się do schroniska dla zwierząt, a zeskakuje na wagon pędzącego pociągu lub pędzi ratować swoją młodą panią z płonącego hangaru. Po prostu czysta komedia akcji. A otwierająca scena pościgu, pełna strzelania i wybuchów wygląda jak wyciągnięta z filmów Bonda. Zresztą muzykę zrobił John Powell, więc dostajemy coś dynamicznego, na miarę kilku kawałków z trylogii Bourne'a.
Najważniejszą dla mnie zaletą był obraz! Pierwszy raz wybrałem się na film w 3D i zakochałem się. Animacja jest naprawdę dobra, chociaż to raczej standard - zresztą Disney nie wypuściłby czegoś niedorobionego. Zwierzątka wyglądają ładnie, fajnie prezentują się tła i efekty. Jednak to, że ten film robi wrażenie, to w dużej mierze zasługa technologii 3D. Różnica jest diametralna i nawet nie potrafię ubrać w słowa mojego zachwytu. Wszystko nabiera kształtu i wyrazu, nawet pieprzony dym wydaje się prawdziwy. Podejrzewam, że ocena byłaby niższa, gdybym oglądał go w zwyczajnym kinie. Mimo iż technologia ma kilka wad (np. okulary zakładane na okulary, lekko migający i momentami okropnie ciemny obraz) to jestem pewny, że będę częstym gościem na trójwymiarowych seansach.
Drugim czynnikiem, który działa na korzyść filmu jest humor. "Piorun" po prostu rozkłada na łopatki. Po pierwsze chomikiem Atyllą, po drugie dobrym polskim dubbingiem, a po trzecie zdubbingowanym chomikiem Atyllą. Tomasz Karolak który podkłada głos gryzoniowi zabija tekstami z "Pana Wołodyjowskiego" zmiksowanymi z takimi z reklam i seriali. Świetnie wypada również Sonia Bohosiewicz jako cyniczna i sarkastyczna Marlena i cholernie śmieszne stadka miejskich gołębi. Po za tym jest kilka naprawdę zabawnych patentów: pozbawiający mocy różowy styropian czy kula w której porusza się chomik.
Bawiłem się świetnie, z czystym sumieniem polecam. Szczególnie w kinie w 3D - może jeszcze grają, więc można sobie zafundować podwójny pokaz z "Madagaskarem 2".
Piorun to psi aktor. Gra superpsa w niezwykle popularnym serialu akcji i jest święcie przekonany, że super moce którymi tam dysponuje są prawdziwe. Cała produkcja jest robiona pod Pioruna, każdy robi wszystko, żeby pies nie zorientował się, że to mistyfikacja. Gdy przypadkowo trafia do Nowego Jorku dochodzi do bolesnego kontaktu z rzeczywistością. Dowiaduje się co to ból, głód i że super szczek nie robi na nikim najmniejszego wrażenia. Pewien, że moce wrócą rusza w wielce niebezpieczną podróż do Hollywood, by uratować swoją właścicielkę Penny. W wyprawę wciąga wiecznie narzekającą kotkę Marlenę, którą bierze za szpiega swojego największego wroga. Przyłącza się do nich również chomik Atylla - fanatyczny maniak Pioruna. Masa przygód, kupa śmiechu i niesamowicie duży faktor rozrywkowy. Piorun nie potrafi ani chwili usiedzieć w miejscu i ciągle pakuje się w tarapaty. Włamuje się do schroniska dla zwierząt, a zeskakuje na wagon pędzącego pociągu lub pędzi ratować swoją młodą panią z płonącego hangaru. Po prostu czysta komedia akcji. A otwierająca scena pościgu, pełna strzelania i wybuchów wygląda jak wyciągnięta z filmów Bonda. Zresztą muzykę zrobił John Powell, więc dostajemy coś dynamicznego, na miarę kilku kawałków z trylogii Bourne'a.
Najważniejszą dla mnie zaletą był obraz! Pierwszy raz wybrałem się na film w 3D i zakochałem się. Animacja jest naprawdę dobra, chociaż to raczej standard - zresztą Disney nie wypuściłby czegoś niedorobionego. Zwierzątka wyglądają ładnie, fajnie prezentują się tła i efekty. Jednak to, że ten film robi wrażenie, to w dużej mierze zasługa technologii 3D. Różnica jest diametralna i nawet nie potrafię ubrać w słowa mojego zachwytu. Wszystko nabiera kształtu i wyrazu, nawet pieprzony dym wydaje się prawdziwy. Podejrzewam, że ocena byłaby niższa, gdybym oglądał go w zwyczajnym kinie. Mimo iż technologia ma kilka wad (np. okulary zakładane na okulary, lekko migający i momentami okropnie ciemny obraz) to jestem pewny, że będę częstym gościem na trójwymiarowych seansach.
Drugim czynnikiem, który działa na korzyść filmu jest humor. "Piorun" po prostu rozkłada na łopatki. Po pierwsze chomikiem Atyllą, po drugie dobrym polskim dubbingiem, a po trzecie zdubbingowanym chomikiem Atyllą. Tomasz Karolak który podkłada głos gryzoniowi zabija tekstami z "Pana Wołodyjowskiego" zmiksowanymi z takimi z reklam i seriali. Świetnie wypada również Sonia Bohosiewicz jako cyniczna i sarkastyczna Marlena i cholernie śmieszne stadka miejskich gołębi. Po za tym jest kilka naprawdę zabawnych patentów: pozbawiający mocy różowy styropian czy kula w której porusza się chomik.
Bawiłem się świetnie, z czystym sumieniem polecam. Szczególnie w kinie w 3D - może jeszcze grają, więc można sobie zafundować podwójny pokaz z "Madagaskarem 2".