Po trzech słabszych (słabszych od "Powrotu Godzilli") filmach byłem pewny, że seria nie wzbije się ponad ten poziom. "Godzilla kontra Mechagodzilla 2" mnie jednak bardzo pozytywnie zaskoczył. To dwudziesty film z serii, który mimo dwójki w tytule, jest tak naprawdę trzecim opowiadającym o potyczce tych dwóch gigantów. Ma przejrzysty scenariusz, świetne sceny walk i dzięki niemu pozbyłem się niesmaku jaki pozostał po poprzedniej części.
Skąd się wzięła Mechagodzilla? Ludzie postanowili wyciągnąć mechaniczną głowę Mecha-King Ghidorhy i na podstawie jej zbudować maszynę będącą w stanie zabić Godzillę. Ale zanim doszło do pierwszej walki działo się trochę. W tym samym czasie, w którym budowano robota, na jednej z wysp Pacyfiku odkryto jajo (po raz kolejny). Ludzie muszą je zdobyć, zbadać i chociaż oszczędzono nam gadek o robieniu z niego atrakcji turystycznych). Ekipa, która ma je przetransportować dowiaduje się, że pilnuje go Rodan - wielki pterodaktyl. Oczywiście pojawia się Big G i po krótkiej walce kasuje ptaszysko. Ludzie korzystając z zamieszania zabierają jajo, z którego później wykluje się Junior, syn Godzilli. Dziwna sprawa z tym Rodanem, bo ciężko dojść co on na tej wyspie robił. Chyba inaczej próbują to wyjaśnić w wersji oryginalnej i inaczej w dubbingowanej. Natrafiłem na trzy wersje i jak dla mnie każda jest tak samo logiczna i prawdopodobna. Pierwsza, z japońskiej wersji, w której tłumaczą, że Godzilla podrzucił jajo do gniazda Rodana. Druga, która chyba funkcjonuje w tej zdubbingowanej, gdzie Pterodaktyl był głodny i chciał sobie je zjeść (czytałem kilka recenzji, gdzie Amerykanie tak to wyjaśniali) . No i jest trzecia na którą gdzieś tam szperając również natrafiłem, według której wylęgał się obok jaja, na co wskazywać mogą jakieś pozostałości po skorupie. Ja chciałbym dodać od siebie jeszcze jedną - Junior to syn Godzilli i Rodana, a walka, która ma miejsce na wyspie to kłótnia kochanków. Uznajmy jednak na potrzebę tego wpisu, że Godzilla zabawił się w kukułkę. Głupie jak cholera, ale przecież on nie ma czasu wysiedzieć jaja, musi niszczyć miasta. W serii takich nie do końca jasnych zagrań jest kilka. Cóż, to Godzilla, tu nic nie jest proste.
Z jajka w jakichś przedziwnych okolicznościach wykluwa się Junior (o dziwo syn Króla Potworów wygląda słodziutko), którego szuka tato (który ma oczy mniejsze niż jego potomek). Wpada po niego do Kioto i pzry okazji zaczyna je demolować. Do walki zostaje wysłana Mechagodzilla i wydawać by się mogło, że będzie w stanie skopać mu dupę, ale jak to bywa z technologią, przestaje działać w najbardziej nieodpowiednim momencie. Ludzie orientują się, że Godzilla wyczuwa fale mózgowe Juniora, izolują go w specjalnym pomieszczeniu i Senior daje się zrobić w konia. Idzie szukać syna w oceanie. Naukowcy korzystając z danego im czasu robią dwie rzeczy. Część analizuje malca i odkrywają słaby punkt, który znajduje się w okolicach ogona (totalnym przegięciem jest to, że największe umysły Japonii stwierdzają, że jest do drugi mózg). Druga ekipa sprawuje się lepiej i modernizuje robota. Używają do tego zawieszonego projektu - mechanicznego pterodaktyla nazwanego Garuda i tworzą Super-Mechagodzillę. Postanawiają zrobić z Juniora przynętę, ale sprawy się komplikują, gdy zwabiony zostaje również Rodan (dzięki temu, że wcześniej G. praktycznie go ugotował swoim oddechem udało mu się zmutować i teraz potrafi strzelać z dzioba laserem) . Pojawia się Godzilla, pojawiają się roboty i dostajemy fantastyczną walkę, która wynagradza ten mózg w dupie, na który zafundowali nam chyba w jakimś amoku. Dzieje się naprawdę dużo. Twórcy popadli w bardzo wesoły nastrój niszczenia, zafundowali całkiem niezłe efekty. Super-Mechagodzilla robi konkretną rozpierduchę. Godzilla pokonana, sparaliżowana, leży i czeka na śmierć. Jednak okazuje się, że istnieje coś takiego jak ponad gatunkowa solidarność potworów. Rodan oddaje swoją energię Godzilli (i umiera), ta mutuje i rozwala blaszaka czymś co nazywa się wesoło Red Spiral Atomic Breath. Zabiera dzieciaka do oceanu i odpływają w siną dal.
"Godzilla vs. Mechagodzilla" to naprawdę solidne kaiju. Dużo science fiction, mało komedii. Solidna porcja akcji i walk. Fabuła nie jest specjalnie poplątana, bo tak naprawdę wszystko dzieje się wokół Juniora i prób jego odzyskania. Pojawia się po raz kolejny Miki Saegusa i dzieciaki z szkoły dla umysłowo uzdolnionych i tym razem trochę lepiej je wykorzystano. Przez ostatnie półtora miesiąca widziałem dziesięć filmów z Godzillą i w tym wątki z ludźmi nie są chyba najmniej irytujące. Zazwyczaj są albo strasznie wkurzające, albo nudne, albo zwyczajnie nijakie. Tutaj nawet mimo żałosnego pterodaktylowego geeka, który staje się później pilotem Garudy jest wszystko jak najbardziej strawne. I byłoby wszystko pięknie gdyby tylko nie ten mózg w dupie...
Skąd się wzięła Mechagodzilla? Ludzie postanowili wyciągnąć mechaniczną głowę Mecha-King Ghidorhy i na podstawie jej zbudować maszynę będącą w stanie zabić Godzillę. Ale zanim doszło do pierwszej walki działo się trochę. W tym samym czasie, w którym budowano robota, na jednej z wysp Pacyfiku odkryto jajo (po raz kolejny). Ludzie muszą je zdobyć, zbadać i chociaż oszczędzono nam gadek o robieniu z niego atrakcji turystycznych). Ekipa, która ma je przetransportować dowiaduje się, że pilnuje go Rodan - wielki pterodaktyl. Oczywiście pojawia się Big G i po krótkiej walce kasuje ptaszysko. Ludzie korzystając z zamieszania zabierają jajo, z którego później wykluje się Junior, syn Godzilli. Dziwna sprawa z tym Rodanem, bo ciężko dojść co on na tej wyspie robił. Chyba inaczej próbują to wyjaśnić w wersji oryginalnej i inaczej w dubbingowanej. Natrafiłem na trzy wersje i jak dla mnie każda jest tak samo logiczna i prawdopodobna. Pierwsza, z japońskiej wersji, w której tłumaczą, że Godzilla podrzucił jajo do gniazda Rodana. Druga, która chyba funkcjonuje w tej zdubbingowanej, gdzie Pterodaktyl był głodny i chciał sobie je zjeść (czytałem kilka recenzji, gdzie Amerykanie tak to wyjaśniali) . No i jest trzecia na którą gdzieś tam szperając również natrafiłem, według której wylęgał się obok jaja, na co wskazywać mogą jakieś pozostałości po skorupie. Ja chciałbym dodać od siebie jeszcze jedną - Junior to syn Godzilli i Rodana, a walka, która ma miejsce na wyspie to kłótnia kochanków. Uznajmy jednak na potrzebę tego wpisu, że Godzilla zabawił się w kukułkę. Głupie jak cholera, ale przecież on nie ma czasu wysiedzieć jaja, musi niszczyć miasta. W serii takich nie do końca jasnych zagrań jest kilka. Cóż, to Godzilla, tu nic nie jest proste.
Z jajka w jakichś przedziwnych okolicznościach wykluwa się Junior (o dziwo syn Króla Potworów wygląda słodziutko), którego szuka tato (który ma oczy mniejsze niż jego potomek). Wpada po niego do Kioto i pzry okazji zaczyna je demolować. Do walki zostaje wysłana Mechagodzilla i wydawać by się mogło, że będzie w stanie skopać mu dupę, ale jak to bywa z technologią, przestaje działać w najbardziej nieodpowiednim momencie. Ludzie orientują się, że Godzilla wyczuwa fale mózgowe Juniora, izolują go w specjalnym pomieszczeniu i Senior daje się zrobić w konia. Idzie szukać syna w oceanie. Naukowcy korzystając z danego im czasu robią dwie rzeczy. Część analizuje malca i odkrywają słaby punkt, który znajduje się w okolicach ogona (totalnym przegięciem jest to, że największe umysły Japonii stwierdzają, że jest do drugi mózg). Druga ekipa sprawuje się lepiej i modernizuje robota. Używają do tego zawieszonego projektu - mechanicznego pterodaktyla nazwanego Garuda i tworzą Super-Mechagodzillę. Postanawiają zrobić z Juniora przynętę, ale sprawy się komplikują, gdy zwabiony zostaje również Rodan (dzięki temu, że wcześniej G. praktycznie go ugotował swoim oddechem udało mu się zmutować i teraz potrafi strzelać z dzioba laserem) . Pojawia się Godzilla, pojawiają się roboty i dostajemy fantastyczną walkę, która wynagradza ten mózg w dupie, na który zafundowali nam chyba w jakimś amoku. Dzieje się naprawdę dużo. Twórcy popadli w bardzo wesoły nastrój niszczenia, zafundowali całkiem niezłe efekty. Super-Mechagodzilla robi konkretną rozpierduchę. Godzilla pokonana, sparaliżowana, leży i czeka na śmierć. Jednak okazuje się, że istnieje coś takiego jak ponad gatunkowa solidarność potworów. Rodan oddaje swoją energię Godzilli (i umiera), ta mutuje i rozwala blaszaka czymś co nazywa się wesoło Red Spiral Atomic Breath. Zabiera dzieciaka do oceanu i odpływają w siną dal.
"Godzilla vs. Mechagodzilla" to naprawdę solidne kaiju. Dużo science fiction, mało komedii. Solidna porcja akcji i walk. Fabuła nie jest specjalnie poplątana, bo tak naprawdę wszystko dzieje się wokół Juniora i prób jego odzyskania. Pojawia się po raz kolejny Miki Saegusa i dzieciaki z szkoły dla umysłowo uzdolnionych i tym razem trochę lepiej je wykorzystano. Przez ostatnie półtora miesiąca widziałem dziesięć filmów z Godzillą i w tym wątki z ludźmi nie są chyba najmniej irytujące. Zazwyczaj są albo strasznie wkurzające, albo nudne, albo zwyczajnie nijakie. Tutaj nawet mimo żałosnego pterodaktylowego geeka, który staje się później pilotem Garudy jest wszystko jak najbardziej strawne. I byłoby wszystko pięknie gdyby tylko nie ten mózg w dupie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz