wtorek, 9 grudnia 2008

Godzilla vs. Destoroyah

I przyszedł czas na ostatni film z lat 90tych. Zwieńczeniem serii Heisei jest "Godzilla kontra Destruktor" - świetny obraz, który ma w sobie masę odniesień do oryginału z 1954 roku, jest niesamowicie emocjonujący, efektowny i zawiera fantastyczny finał.

Najważniejsza wiadomość: Godzilla umiera! Jest chodzącą bombą nuklearną. Walka z nim to praktycznie samobójstwo całej ludzkości. Potwór dokona żywota w wielkim wybuchu, który zniszczy świat! Tyle apokalipsy. Fakty są takie, że wyspa na której żył razem z Juniorem została zniszczona w wyniku podziemnego wybuchu. Serce Godzilli które w istocie jest reaktorem atomowym, przyjęło olbrzymią dawkę promieniowania i teraz się przegrzewa. Dni dzielą ludzkość od największej katastrofy, większej niż sam Godzilla.

W tym samym czasie w Zatoce Tokijskiej, miejscu gdzie umarł oryginalny Godzilla, prowadzone są badania geologiczne. Odkryto w ziemi formę życia, którą zmutowała przez działanie Oxygen Destroyera - broń wykorzystaną w 1954 roku. Początkowo producenci zakładali, że mógłby to być duch pierwszej Godzilli, ale doszli jednak do wniosku, że lepszym pomysłem będzie nowy, jeszcze nieznany przeciwnik. I tak otrzymaliśmy Destruktora, który zaczyna wielkości łebka od szpilki, a kończy żywot będą większym od Godzilli. Żyjątek jest kilka i są wyjątkowo żarłoczne. Dość szybko zwiększają swoje rozmiary i oczywiście atakują ludzi. W tym momencie film zaczyna przypominać kino klasy B, coś a'la produkcje science fiction z wielkimi robalami. Destruktor to takie skrzyżowanie pająka, skorpiona. Mordy mają trochę podobne do Predatorów, a język z drugą szczęką to znowu zrzynka z Obcy. Robią konkretną rozpierduchę. Wybijają do nogi oddział żołnierzy, rzucają się na cywilów. Jasnym staje się, że tylko G. może coś zdziałać.

Po raz kolejny wykorzystano Juniora (który w końcu doczekał się dobrego wyglądu) jako przynętę. O dziwo ten nawet powalczył i wygrał pierwszą rundę. Gdy dochodzi do spotkania syna z ojcem pojawia się Destruktor w ostatecznej postaci (kilka mniejszych połączyło się w jednego wielkiego skurczybyka) i zaczyna się świetna walka. Potwory radośnie demolują Tokio. Destruktor rozdziela się na kilka mniejszych, to znowu łączy w jednego bydlaka. Udaje mu się śmiertelnie ranić młodego. W końcowej fazie walki Godzilla zaczyna się topić. Jego przeciwnika ostatecznie zabijają ludzie - Super-X III + cała armia Japonii. Big G. wysyła swoją energię martwemu synowi (tak ja to wcześniej zrobił Rodan). Dzięki temu transferowi i olbrzymiej dawce chłodzenia, jakie fundują ludzie udaje się uniknąć wybuchu. Junior zmienia się w normalnego Godzillę, umarł Król, niech żyje Król.

Co tu dużo mówić, końcówka jest naprawdę fantastyczna. Nie dość, że walka jest jedną z najlepiej zrobionych w całej serii, to jeszcze jesteśmy świadkami dwóch bardzo wzruszających momentów: śmierci Juniora, która okazuje się odwracalna i permanentnego wyparowania Godzilli. Efekty są pierwsza klasa (pierwsza klasa jak na kaiju) i zrobiono to wręcz artystycznie. Chyba żadne monstrum w historii nie miało tak świetnej sceny śmierci. "Godzilla vs. Destoroyah" pięknie łączy się z pierwszym filmem postaciami i niespodziewanymi konsekwencjami, no i świetnie zamyka cykl. Chociaż mam wrażenie, że twórcy zapomnieli o paradoksie jaki spowodował "Godzilla kontra Król Ghidorah" albo po prostu wolą go ignorować. Polecam, ale oglądać trzeba koniecznie jako któryś z kolei.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz