wtorek, 2 października 2007

Mroczne sekrety mrocznych wód

"Dark Water" to zbiór opowiadań grozy Kojiego Suzuki – takiego japońskiego Stephena Kinga. Pierwszy raz został wydany w roku 1996 jako "Honogurai mizu no soko kara" (w takim mniej więcej dosłownym tłumaczeniu "Z głębin Mrocznych Wód"), by po ośmiu latach doczekać się tłumaczenia na język angielski. Zbiorek zawiera siedem tekstów oraz prolog i epilog, które stanowią fabularną całość i zgrabnie łączą się z ostatnim tekstem.

Jak sam tytuł wskazuje dużą rolę w opowiadaniach odgrywa woda. Raz jest to zwiastun lub pewnego rodzaju ostrzeżenie przed nadnaturalnymi siłami, innym razem stanowi miejsce akcji, jeszcze innym jest tym co odbiera życie bohaterowi. Pierwsza historia "Floating Water", opowiada o kobiecie, która wprowadza się z córeczką do nowego mieszkania w budynku, w którym kilkanaście miesięcy wcześniej wydarzyła się tragedia. Oczywiście jak to bywa z młodymi, pracującymi matkami, które wcześniej przeszły załamanie nerwowe postanawia rozwiązać zagadkę (inaczej nie byłoby o czym opowiadania napisać). Mroczna atmosfera i świetnie skonstruowana psychologicznie postać głównej bohaterki to główne atuty tekstu. Największa wada to (w moim przypadku) całkowity brak zaskoczenia. Tekst ten jest podstawą dla filmu "Dark Water" Hideo Nakaty i amerykańskiego remake’u Waltera Sallesa, a oba filmy znam dobrze. "Solitary Isle" – kolejny tekst. Tym razem mamy opowieść o dwóch kumplach ze szkoły. Jeden umierając na niespotykaną chorobę opowiada drugiemu o tym, że zostawił swoją narzeczoną nagą na bezludnej wysepce w Zatoce Tokijskiej. Kilka lat później odbywa się ekspedycja naukowa właśnie na tą wysepkę i główny bohater ma szczęście w tej wyprawie uczestniczyć. "Solitary Isle" to świetnie napisane opowiadanie. Aura tajemniczości i gdzieś tam czające się nadnaturalne siły. Tworzy to mroczny koktajl powodujący podczas lektury gęsią skórkę. Niestety rozwiązanie akcji jest wielce rozczarowujące i jak dla mnie to zwyczajnie zmarnowanie olbrzymiego potencjału tej historii. Pomysł na którym opiera się "The Hold" – kolejne, trzecie opowiadanie, nawet w roku 1996 nie był świeży. Mamy głowę rodziny, twardego rybaka, który pierze na kwaśne jabłko swoją żonę i dziecko, i upija się każdego wieczora tak, że następnego ranka nic nie pamięta. Tajemnicze zniknięcie małżonki, pełne nieskrywanej agresji myśli bohatera i amnezja spowodowana wlanym w siebie alkoholem – od samego początku wniosek nasuwa się tylko jeden. O ile pod względem fabuły opowiadanie jest cieniutkie, to Suzuki po raz kolejny udowadnia, że potrafi stworzyć ciekawe i całkowicie wiarygodne psychologicznie postaci. Zastraszony synek i apodyktyczny, psychotyczny ojciec to dwie rzeczy dla których można te kilkadziesiąt stron pomęczyć. Kolejnym słabym opowiadaniem jest "Dream Cruise". Trójka uwięzionych na jachcie młodych Japończyków i przytrzymująca ten jacht tajemnicza siła. Ot co – cała historia. Trochę gadania, trochę pływania i nurkowania. Koniec mało satysfakcjonujący. Ciekawostką może być fakt, że opowiadanie zostało zekranizowane na potrzeby drugiego sezonu "Masters of Horror". Kolejne, "Adrift" – to moim zdaniem najbardziej horrorowe opowiadanie w zbiorze i jednocześnie chyba mój ulubiony tekst. Załoga statku rybackiego trafia na opuszczony jacht. Po zorientowaniu się w sytuacji i powiadomieniu Straży Przybrzeżnej postanawiają go odholować do portu. Jeden marynarz, zostaje na pokładzie tajemniczej fregaty i popijając luksusowe białe winko z pokładowej lodówki próbuje rozwikłać zagadkę zniknięcia właścicieli jednostki. "Adrift" to bardzo niepokojąca historia, która kończy się w dość makabrycznie i przez cały czas trzyma w nielichym napięciu. Następnie mamy "Watercolors". Opowiadanie o spektaklu, podczas którego z sufitu zaczyna cieknąć woda. Główny bohater zmuszony jest do sprawdzenia pomieszczeń nad prowizorycznym teatrem i odkrywa że umywalka w toalecie jest całkowicie zapchana długimi, różnokolorowymi włosami. W budynku w którym obywa się przedstawienie wcześniej znajdowała się dyskoteka i to dość mocno potęguję niesamowitość tych wszystkich wydarzeń. Dlaczego ktoś uszkodził zawory i zapchał umywalkę? Kto czai się w kabinie ubikacji? Odpowiedzi na te pytania są jak dla mnie mało satysfakcjonujące, ale trzeba przyznać, że autor sprawnie wybrnął i wyszedł mu taki dość psychodeliczny tekst z bardzo przewrotnym finałem. Według mnie chyba jeden z fajniejszych. Na koniec mamy "Forest Under The Sea", który jest całkowicie pozbawiony elementu nadprzyrodzonego, ale jednak dość straszny. Uwięziony w podziemnych jaskiniach grotołaz próbuje wydostać się i jeszcze raz zobaczyć swoją rodzinę, a przy okazji walczy z własnymi słabościami i strachem. Tutaj Suzuki grozę buduje jedynie klaustrofobicznymi opisami korytarzy i kamiennych tuneli oraz przemyśleniami głównego bohatera, który zastanawia się jakie szanse ma na przeżycie.

Jestem troszeczkę rozczarowany tą pozycją. Po autorze kapitalnego „Ringu” spodziewałem się czegoś więcej. Czegoś bardziej niesamowitego. Trzeba przyznać że Koji Suzuki to cholernie sprawny pisarz. Potrafi napisać kilkustronicowy tekst, gdzie wątek nadprzyrodzony jest ledwo dostrzegalny (bądź w ogóle go nie ma), a jest to nieprawdopodobnie niepokojąca lektura. Widać, że facet się przykłada do swoich tekstów. Wiarygodnie i z równą dokładnością opisuje połów węgorza, kierowanie żaglówką i nurkowanie w jaskiniach. Porównanie do Kinga nie jest przypadkowe. Oprócz tego, że obu panów łączy to, że piszą horrory, to obaj potrafią stworzyć żyjące i pełnokrwiste postaci. Przemyślenia bohaterów, ich wspomnienia i zachowania podczas wydarzeń, w których dane jest im uczestniczyć tworzy obraz cholernie prawdziwych osobników – przeciętnych pod względem wyglądu, intelektu i pozycji społecznej. Takich, normalnych, zwykłych ludzi, którzy stają oko w oko z nieznanym. Dodatkowym atutem książki jest egzotyka, bo miejscem akcji wszystkich opowiadań jest Japonia (lub jej wody terytorialne). Tak naprawdę azjatyckich autorów literatury grozy oprócz Kojiego nie znam w ogóle.
Po "Ringu" w Polsce oczywiście nie wydano żadnej książki Suzuki. Szkoda, bo ten facet pisze świetnie, a i książka spotkała się z bardzo pozytywną reakcją czytelników oraz doczekała się dodruku. "Dark Water" czytać można po angielsku. Wydanie Harper Collins jak to paperback jest przeciętne, ale te £6.99 (ponad 40 PLN w Empiku) warto wydać. Polecam fanom j-horrorów i opowieści dziejących się we współczesnej Japonii. Lektura lekka, straszna i przyjemna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz