piątek, 15 stycznia 2010

Jedenaście najlepszych filmów roku 2009

W końcu udało mi się jakoś wyliczyć i zrobić sensowne podsumowanie najlepszych zeszłorocznych filmów, które miałem okazję obejrzeć (nie tylko w kinie, ale również w domowym zaciszu). Chyba i w tym zestawieniu nie ma specjalnego zdziwienia odnośnie pierwszego miejsca. Cztery z uwzględnionych tu produkcji miały już swoją chwilę na tym blogu, także nie będę się powtarzał. Bez zbędnych ceregieli, oto jedenaście, w moim mniemaniu, najlepszych filmów 2009 roku.
  1. "Avatar"
  2. "Odlot"
  3. "Moon"
  4. "Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"
  5. "Kac Vegas"
  6. "Star Trek"
  7. "Watchmen Strażnicy"
  8. "Dziewczyna, która igrała z ogniem"
  9. "500 dni miłości"
  10. "Koralina i tajemnicze drzwi"
  11. "Zielona Latarnia"

Pierwszy lot

Zieloną Latarnię, jednego z najbardziej charakterystycznych bohaterów uniwersum DC, znałem jedynie pobieżnie z występów w serialu animowanym. Wiedziałem, że facet moc czerpie z pierścienia i dzięki niemu potrafi urzeczywistniać wszystko co przyjdzie mu na myśl. Trochę jak Planetarianie. I jakoś nie ciągnęło ani do komiksów, ani nawet do czytania newsów o powstającym filmie aktorskim. Ale w łapy wpadł ten animowany film, bez żadnych większych oczekiwań włączyłem i było świetnie. Fabuła prościutka - Hal który dostał pierścień zostaje wcielony do Zielonego Korpusu (tacy zieloni strażnicy wszechświata) i mimo że żółtodziób to musi odnaleźć zdrajcę ukrywającego się w organizacji. Nie jest łatwo, bo nie dość że wszyscy bardziej doświadczeni, mają taką moc jak on, to i kosmos dla Zielonej Latarni nie jest zbyt przyjaznym miejscem. Od pierwszych minut akcja, świetne postaci, zabawne dialogi i pierwszorzędny klimacik. Idealny komiksowy film animowany. Może i Marvel wygrywa na ilość sprzedanych komiksów, ale w animacjach wszelakich DC od lat jest górą.


Kukiełki lepsze niż książka

Gaiman swoją "Koraliną" mnie nie powalił. Za to weteran branży, Henry Selick trafił bezbłędnie w moje gusta. Wydobył z tej historii wszystko co dobre, podrasował i przyozdobił wytworami swojej wyobraźni. I tak "Koralina i tajemnicze drzwi" jest moim zdaniem dużo lepsza niż książka. Film zrobiony jest z olbrzymim polotem, odpowiednio straszny, momentami śmieszny i przede wszystkim wciąga jak diabli. Animacja jak zwykle świetna. Dbałość o szczegóły porażą, kukiełki mistrzowskie, a światy Koraliny, lekko podrasowane komputerem, wyglądają cudnie. Ale jeżeli miałbym porównywać trzy najbardziej znane animacje poklatkowe - "Koralinę", "Miasteczko Halloween" i "Gnijącą pannę młodą" to ta pierwsza wypada najsłabiej, chociaż słaba w żadnym wypadku nie jest. Po prostu za mało tam śpiewają.


Nieromantyczny film o miłości

Świetnie zagrany, ciepły i bardzo prawdziwy film o uczuciach, który... jak to zaznacza narrator już na wstępie, nie jest "love story". I dobrze, bo rom-komów mamy pod dostatkiem. Akurat "500 dni miłości" wstrzelił się w moje poczucie humoru idealnie. Wszystko tak niekonwencjonalnie podane, trochę z przymrużeniem oka, trochę na serio. Historia związku zwykłego chłopaka i zwykłej dziewczyny. Bez udziwnień w stylu zawodów baloniarskich. Jest za to kino, wycieczki do Ikei, kawa i spacery do parku. Bardzo przyjemny, idealny do obejrzenia z drugą połówką.


Wizualny orgazm

Jakoś ominąłem całe to zamieszanie związane z premierą "Strażników". Z braku czasu nie poszedłem do kina i obejrzałem dopiero kiedy pojawiła się wersja reżyserska. Podobał mi się, ale i też trochę zmęczył. Jednak te 187 minut to za dużo. Snyderowi udała się sztuka wkomponowania wszystkiego ładnie, wiernie, ale nadal twierdzę, że nie zawsze wierna adaptacja jest dobrą ekranizacją. Momentami mi się dłużyło, było za dużo pitolenia i dylematów, które sprawdzały się rozpisane na stronie komiksu, a nie rozciągnięte na kilka ujęć. Ale zaraz, ja miałem o najlepszych filmach pisać. No właśnie, dłużyzny nie zmienią faktu, że to co ten reżyser dokonał jest godne podziwu i należą mu się brawa. Od strony wizualnej "Strażnicy" to mistrzostwo świata. Świetne scenografie, idealne efekty CGI, kapitalne ujęcia kamery. Od strony audio też. Ścieżka i kawałki doskonałe. Pochwalić muszę dobór aktorów, dbałość o szczegóły i te wszystkie dodatki o jakie postarał się reżyser. Film zrobił na mnie wrażenie równie duże co komiks, serio. Jak dla mnie nie spłycono niczego. Co miało kopnąć kopnęło. I jedyne czego żałuję to, że nie poszedłem do kina.


Szwedzka ofensywa kryminalna

"Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" to jeden z najlepszych thrillerów kryminalnych jaki miałem przyjemność oglądać (ostatnio równie dobrym filmem z tego gatunku była koreańska "Zagadka zbrodni"). Świetnie poprowadzona fabuła, bardzo dobrze zarysowani i ciekawi bohaterowie, mroczna intryga i szybkie tempo. Film jest inteligentny i emocjonujący. Trzyma w napięciu. Jest mocny, dosadny i odważny. Jeżeli chodzi o fabułę to wszystko dopięto w nim na ostatni guzik (nic mi nawet nie zazgrzytało). Od strony technicznej wszystko świetnie: kapitalne plenery, pasująca muzyka, dobre zdjęcia i efekty. To naprawdę kawał solidnego kina. Wyróżnia się bardzo na tle tego wszystkiego co teraz wychodzi za oceanem.

Część druga, czyli "Dziewczyna, która igrała z ogniem" jest minimalnie słabsza. Brakowało mi takiego wątku kryminalnego jaki był w pierwszej części. Jest śledztwo, ale nie jest równie równie emocjonujące co poszukiwania mordercy Harriet. Intryga wyraźnie kręci się wokół Lisbeth, która z pomocnika zostaje głównym bohaterem. Za to plus, ale szkoda że urwano wątek handlu kobietami. Co jeszcze...? Jest dużo więcej akcji i film jest dużo bardziej dynamiczny. Fabuła pierwszej części to kilka miesięcy. Tutaj całość zamyka się chyba w tygodniu. Jest intensywniej. A to porwanie, pościg, bójka, włamanie, kolejna bójka... nie ma chwili odpoczynku. Ogląda się równie dobrze i te dwie godziny (z małym hakiem) mijają bardzo szybko. Mimo iż oba filmy stylizowane są na Hollywood to widać w nich europejską duszę. Świetne kino!


Człowiek z Księżyca

Miłośnicy kina science fiction mieli dobry rok. Niehollywoodzki "Moon" syna Bowiego, fanom gatunku na pewno przypadnie (jeżeli już nie przypadł do gustu), pozostałym myślę, że również. To cholernie dobry film. Z gęstym i ciężkim klimatem. Idealnie oddano tu izolację, wzmagającą się desperację, strach i zagubienie jakie panuje na księżycowej stacji. Czuć echa dzieła Kubricka (Anglia ma szczęście do sci-fi), a potęguje to wszystko muzyka Clinta Mansella, który jest mistrzem dołujących kompozycji. Oprócz tego, zafundowano nam pierwszej klasy scenariusz, a Rockwell stworzył kapitalną kreację - facet jest jednocześnie zabawny i przygnębiający, aż gardło ściska. Zbrodnią jest to, że Sony nie posłało tej produkcji do walki po Oscary. Sam w końcu mógłby otrzymać statuetkę, bo pracuje na nią od lat i za "Moon" spokojnie mógł ją zgarnąć.


Co jeszcze? Ogólnie oceniam rok 2009 tak sobie. Superprodukcje w dużej mierze były słabe. Dużo filmów, na które czekałem, w których pokładałem nadzieję mnie rozczarowało. Czasem bardzo mocno. Mam szczerą nadzieję, że w 2010, który zapowiada się smakowicie, będzie znacznie lepiej.

I tak, "Zielona Latarnia" podobała mi się bardziej niż "Dystrykt 9".

2 komentarze: