poniedziałek, 28 kwietnia 2008
Chwila przyjemności
wtorek, 22 kwietnia 2008
Przeciwko wszystkim
"(...) - No dobra, jedzie ksiądz czy nie jedzie? – Zmrużył oczy. – Woli ksiądz z przodu czy z tyłu?
Ręka porucznika Enki zatoczyła łuk od przedniego siedzenia do bagażnika. Wsiedli jednocześnie.
- Woził pan porucznik już jakichś księży? – zapytał pogodnie Andrzej Gil.
- Koledzy wozili. – Enka zapalił silnik. (...)"
Akcja posuwa się o dwa lata. mamy wiosnę, wybory parlamentarne. Kilku prawicowych szaraków robi czarną mszę. wygląda na to, że nie była to tylko zabawa znudzonych inteligentów. To co robili najprawdopodobniej się powiodło, a uczestnicy na wpół oszaleli, potracili zmysły i kontakt z rzeczywistością. Zeznania dziwki i znaleziona na miejscu zdarzenia zabytkowa madonna wskazują jasno, że w jakiś sposób w ich ręce trafił tekst rytuału przywołania. Sprawę przydzielają Ence, Gil po raz kolejny służy za konsultanta od spraw religii. Śledztwo, które początkowo idzie dobrze, robi się coraz bardziej zagmatwane. Godzinne przesłuchania nie dają rezultatów, ginie człowiek, który miał mieć odpowiedzi na pytania, a na dodatek jego ciało znika w tajemniczej karetce. Szansą staje się wizyta w Szpitalu Przemienienia Pańskiego – ubeckiej katowni dla psychicznie chorych. Niestety wszystko kończy się tragicznie, a dalsze, już kontynuowane na własną rękę dochodzenie, prowadzi bohaterów do stolicy. By zapobiec rytuałowi oddającemu Polskę we władzę sił Arymana bohaterowie dostają się na pierwsze posiedzenie Sejmu i spędzają wieczór w pełnym upiorów hotelu sejmowym.
Historia jaką zaserwowali autorzy wciąga od pierwszej strony. Akcja gna na przód, a kolejne rozdziały podnoszą ciśnienie krwi u czytelnika. Rozczarowuje trochę końcówka, nie tyle cały finał, co samo zamknięcie wątku z nefilimem – niebieskim chłopcem. Fantastyczna parodia (bo ciężko mi nazywać to inaczej) "King Konga", draka z użyciem helikoptera, oddziałem policji, japońską wycieczką i handlarzem lornetek mi nie pasowała. Wolałbym, gdyby trzecia pieśń została wyśpiewana kameralnie, a nie w blasku reflektorów. Jednak scena ta nie jest przysłowiową łyżką dziegciu - "Przeciwko wszystkim" jest powieścią wyborną. Kolejną jej wielką siłą są bohaterowie, z którymi przez ponad 500 stron idzie się zżyć, szczególnie, że autorzy ich nie oszczędzają.Ten okultystyczny horror polityczny (bo chyba taka nazwa jest najwłaściwsza) jest diabelnie inteligentny i wymagający. Ilość odwołań, nawiązań do historii zmusza czytelnika do myślenia, analizowania i kombinowania. Jest to rozrywka na najwyższym poziomie. Nie jednorazowe czytadło, które wylatuje z pamięci zaraz po przeczytaniu. To prawdziwa powieść grozy, która potrafi zakorzenić się w świadomości na długi czas po lekturze.
Przy każdej okazji wychwalam pisarstwo Łukasza Orbitowskiego i tym razem nie mogło być inaczej. Po raz kolejny pokazał, że pisze świetnie - z odpowiednim naciskiem na detale, ale bez zbędnego wodolejstwa. Książka obfituje w świetne dialogi, od których nie bije na kilometr sztucznością jak w przypadku powieści części nominowanych rokrocznie do nagrody Zajdla. Klimatyczne opisy są naprawdę straszne, a wtrącane dowcipy autentycznie śmieszne.
Podsumowując, książka jest świetna. Ten jeden zgrzyt na jaki trafiłem i który ciężko mi przeboleć z pewnością nie psuje odbioru całości. Spokojnie mogłaby pretendować do pierwszego miejsca w kategorii najlepszy polski horror, ale przegrałaby z "Tracę ciepło" Orbitowskiego. Lektura wysoce satysfakcjonująca. Ostrzegam jednak, ludzie nie mający jakiejkolwiek wiedzy na temat PRL, okrągłego stołu, sytuacji Kościoła w komunie, przejmowania przez Solidarność władzy, nie odczują przyjemności z czytania podobnej do tej, którą poczują ci trochę bardziej obeznani.
piątek, 18 kwietnia 2008
Cee Gee Productions
wtorek, 15 kwietnia 2008
Hail to the king, baby!
niedziela, 13 kwietnia 2008
Ankh-Morpork w obrazkach
Jakiś czas temu pisałem o "Kolorze magii" i wtedy wspomniałem o "Guards! Guards!". Samą książkę Pratchett napisał w 1989 roku i jest to pierwsza powieść z cyklu o strażnikach miejskich z Ankh-Morpork. Jedenaście lat później historia dowódcy strażników - alkoholika Vimesa, sierżanta Colona, Nobbsa i młodego ochotnika Marchewy, którzy zmagali się z bardzo realnym smokiem trafiła na karty komiksu. Za adaptowanie wziął się Stephen Briggs*, którego uważa się za eksperta w dziedzinie Świata Dysku (chodzą słuchy że wie, więcej od samego Pratchetta) i wyszło mu to nad wyraz dobrze. Jest wiernie, jest zabawnie i jest ciekawie. Humor w powieści to w dużej mierze cięty i cholernie zabawny język, ale w pewnym stopniu udało się to przenieść do komiksu. Znikło kilka żartów, nie ma kilku błyskotliwych tekstów, ale z pewnością nie wpływa to ujemnie na odbiór całości. Tym razem rysował Graham Higgins i w porównaniu do twórczości Stevena Rossa, przez którego "Kolor magii" leżał i kwiczał, jest to olbrzymi krok naprzód. Rysunki Higginsa może nie powalają, ale przyjemnie się je ogląda. Karykaturalny styl idealnie wpasowuje się w pełną humoru opowieść. Kreska jest miła dla oka, postaci narysowane z humorem, a Ankh-Morpork powala wręcz fantastycznością miasta z kart powieści fantasy. Z kolorami trochę gorzej. O ile komiks pokolorowano bajecznie, to częściowo zrezygnowano z detali, które zastąpiły jednolite tła. Niejednokrotnie dalsze plany ograniczają się do jednego koloru i wygląda to tak jakby postaci rozmawiały stojąc przed niebieską ścianą.
Jest to wysoce miła lektura, ale podejrzewam, że wyda się zabawniejsza tym, którzy znają pierwowzór. Pratchett pozwolił sobie na stworzenie plejady charakterystycznych i wielce ciekawych postaci. tutaj z racji ograniczeń mamy wszystko trochę uproszczone, ale dla fanów Człowieka W Kapeluszu to na pewno nie będzie problem. Komiks przewyższa poziomem ten nieszczęsny "Kolor magii", ale znając trochę politykę Prószyńskiego nie doczekamy się tego w najbliższym czasie, o ile w ogóle się doczekamy (co wydaje mi się zdecydowanie pewniejsze).
* adaptował kilka książek na potrzeby przedstawień teatralnych (w tym Straż! Straż! Mort, Trzy Wiedźmy), jest twórcą przewodników, zbioru map i discworldowskiej encyklopedii, tworzy i sprzedaje gadżety związane z twórczością Pratchetta.
środa, 9 kwietnia 2008
Technicznie
Po drugie, rusza inicjatywa Karpie blogują. Pomysł polega na tym, żeby ludzie skupieni wokół serwisu Carpe Noctem i forum Groza w każdym calu pisali o horrorze, grozie, literaturze i filmach, tłumaczeniu tekstów, pasji kolekcjonerskiej, wydarzeniach kulturalnych czy zwyczajnie prowadzili swoje autorskie stronki w formie blogów. Nie jest to z pewnością pierwsza inicjatywa na tym polu, bo z podobnymi ruszyły wcześniej inne serwisy fantastyczne, jednak zmiany zachodzące w środowisku (czyli głównie Internecie) wymuszają od serwisu nie tylko nowego silnika (nad którym toczą się intensywne prace), ale również promowania osób, które ten serwis tworzą. Recenzje, suche newsy, fragmenty, okazjonalny wywiad czy artykuł nie wystarczą. Trzeba czegoś od siebie, własnej myśli, rzucenia problemu. Blog ułatwia kontakt z czytelnikiem, jest łatwiejszy, a tym samym szybszy w obsłudze. Można skomentować lub poddać analizie coś czego w normalnym artykule raczej nie dałoby się omówić.
Pod skrzydła Karpi trafił Łukasz Orbitowski, który zrezygnował z prowadzenia strony, właśnie na rzecz autorskiego bloga. Podobnie Kazimierz Kyrcz Jr i Dawid Kain. Olbrzymim plusem takiej decyzji jest kanał RSS, którego stare witryny nie posiadały jak i pewnie częstsze aktualizacje. Dołączył również: Infinite*, który będzie pisał o Ramsey'u Campbellu, Lovecrafcie, a także innych ciekawych pisarzach, Guru*, piszący o dobrych mało znanych horrorach, Pavel*, który zrezygnował z f-loga i przeniósł się na Carpe (więc ten wpis już jest nieaktualny). Ruszył również Antykwariusz**, a wkrótce pewnie będą następni. liczę na to, że inicjatywa się przyjmie i będziemy mieli dużo ciekawego do czytania.
* oczywiście użyłem pseudonimów, ale panowie mają imiona i nazwiska. i tak, chodzi mi kolejno o: Tomka Surowieckiego, Piotra Olejnika i Pawła Szczepanika.
** tutaj na razie cisza co do personaliów, bo ten chyba będzie pisany incognito.
wtorek, 8 kwietnia 2008
Przeciwko Światu
** specyficzny japoński koncept estetyczny idealnie pięknego młodego mężczyzny. prefiks bi odnosi się do kobiecego piękna, a bijin (dosłownie piękna osoba) używany jest do określenia pięknej kobiety. W odniesieniu do anime i mangi termin oznacza tytuł, w którym pojawiają się tego typu postaci. Potencjalnymi odbiorcami serii bishōnen są kobiety.