Trzeciego października polscy fani Pratchetta doczekali się wydania komiksowej adaptacji "Koloru magii", pierwszej powieści z cyklu Świat Dysku. Ciężko jednoznacznie stwierdzić czy należy się cieszyć czy raczej smucić, bo sam komiks niestety do wybitnych nie należy. Książkę Pratchett wydał w 1983 roku i w tym momencie śmiało można powiedzieć, że jest ona dziełem kultowym w fantasy. A komiks? Powstał w 1992 roku i wydaje się, że polski wydawca, Prószyński i Ska rzucił go na nasz rynek kilkanaście lat za późno, chociaż podejrzewam że te piętnaście lat temu furory również raczej by nie zrobił.
Pełną humoru historię Ricewinda, Dwukwiata i Bagażu adaptował Scott Rockwell. Jeżeli chodzi o scenariusz to można powiedzieć, że facet się wywiązał i ciężko się do czegoś specjalnie przyczepić. Wszystko jest bardzo wierne pierwowzorowi, a Rockwell na szczęście nie pokusił się by dodać coś o siebie i tym samym nie spieprzył sprawy. Oczywiście wiele smaczków po prostu musiało zniknąć, ale biorąc pod uwagę ograniczenia jakimi obwarowany jest komiks to i tak jest dobrze. Niektóre bezbłędne opisy zachowano częściowo w ramkach, jak chociażby pierwszy opis Ricewinda – istna perełka wśród wszelkich opisów postaci: "można by wziąć go za prostego ucznia, który uciekł od mistrza z powodu nudy, strachu czy też ukrytych skłonności heteroseksualnych". Narracja jest sprawna, ale mam wrażenie, że dla kogoś kto powieści nie przeczytał może być trochę niejasności. Jednak od strony rysunków "Kolor magii" leży i kwiczy. Za zilustrowanie odpowiadał Steven Ross i wg mnie położył całą historię. Błyskotliwe, książkowe opisy Pratchetta tutaj są bezpłciowymi i brzydkimi rysunkami z fatalnymi, wyblakłymi kolorami (za dużo szarości, spłowiałej zieleni, brązu i obrzydliwego fioletu). Postaci są szpetne, mało fantastyczne i co chyba najgorsze dla takiej historii ze Świata Dysku, są nieciekawe. Kadrowanie również na ogół takie sobie. Smutne to, bo oczekiwałem rozmachu i fantazji. Okładkowe ilustracje Josha Kirby'ego przyzwyczaiły mnie do takich fantazyjnych kształtów i jaskrawych, żywych kolorów.
Komiks jest brzydki, ale oszpecono go jeszcze bardziej fatalnym liternictwem. I w ramkach, i w chmurkach mamy paskudną czcionkę. Jednak mimo początkowego odrzucenia da się "Kolor magii" czytać, tyle że co jakiś czas przechodzi przez głowę myśl "ale to spieprzyli!".
Na szczęście miałem przyjemność obejrzeć (zaznaczam "obejrzeć", nie "przeczytać") inną komiksową adaptację powiści Pratchetta. "Straż! Straż" przewyższała "Kolor magii" wielokrotnie poziomem rysunków. To daje nadzieję, że jeżeli wydawnictwo Prószyński i Ska pójdzie za ciosem i będzie nadal wydawać disckworldowe komiksy ich poziom będzie z pozycji na pozycję rósł.
Tak dla przeciwwagi... pozytywna recenzja z discworld.pl
Pełną humoru historię Ricewinda, Dwukwiata i Bagażu adaptował Scott Rockwell. Jeżeli chodzi o scenariusz to można powiedzieć, że facet się wywiązał i ciężko się do czegoś specjalnie przyczepić. Wszystko jest bardzo wierne pierwowzorowi, a Rockwell na szczęście nie pokusił się by dodać coś o siebie i tym samym nie spieprzył sprawy. Oczywiście wiele smaczków po prostu musiało zniknąć, ale biorąc pod uwagę ograniczenia jakimi obwarowany jest komiks to i tak jest dobrze. Niektóre bezbłędne opisy zachowano częściowo w ramkach, jak chociażby pierwszy opis Ricewinda – istna perełka wśród wszelkich opisów postaci: "można by wziąć go za prostego ucznia, który uciekł od mistrza z powodu nudy, strachu czy też ukrytych skłonności heteroseksualnych". Narracja jest sprawna, ale mam wrażenie, że dla kogoś kto powieści nie przeczytał może być trochę niejasności. Jednak od strony rysunków "Kolor magii" leży i kwiczy. Za zilustrowanie odpowiadał Steven Ross i wg mnie położył całą historię. Błyskotliwe, książkowe opisy Pratchetta tutaj są bezpłciowymi i brzydkimi rysunkami z fatalnymi, wyblakłymi kolorami (za dużo szarości, spłowiałej zieleni, brązu i obrzydliwego fioletu). Postaci są szpetne, mało fantastyczne i co chyba najgorsze dla takiej historii ze Świata Dysku, są nieciekawe. Kadrowanie również na ogół takie sobie. Smutne to, bo oczekiwałem rozmachu i fantazji. Okładkowe ilustracje Josha Kirby'ego przyzwyczaiły mnie do takich fantazyjnych kształtów i jaskrawych, żywych kolorów.
Komiks jest brzydki, ale oszpecono go jeszcze bardziej fatalnym liternictwem. I w ramkach, i w chmurkach mamy paskudną czcionkę. Jednak mimo początkowego odrzucenia da się "Kolor magii" czytać, tyle że co jakiś czas przechodzi przez głowę myśl "ale to spieprzyli!".
Na szczęście miałem przyjemność obejrzeć (zaznaczam "obejrzeć", nie "przeczytać") inną komiksową adaptację powiści Pratchetta. "Straż! Straż" przewyższała "Kolor magii" wielokrotnie poziomem rysunków. To daje nadzieję, że jeżeli wydawnictwo Prószyński i Ska pójdzie za ciosem i będzie nadal wydawać disckworldowe komiksy ich poziom będzie z pozycji na pozycję rósł.
Tak dla przeciwwagi... pozytywna recenzja z discworld.pl
ale szkoda... kilka rzutów okiem na pojedyncze plansze i już się mogę z tobą zgodzić.
OdpowiedzUsuń