Millar po raz kolejny udowadnia, że jest cholernie sprawnym twórcą i że z wałkowanego wielokrotnie tematu potrafi zrobić cholernie ciekawy komiks. Tak jak w przypadku "Ultimate X-Men" i "The Ultimates" i tutaj dostajemy coś cholernie oryginalnego. "Wanted" to komiks superbohaterski albo raczej prawie superbohaterski, bo tak naprawdę mamy świat bez bohaterów. Tło rysuje się następująco: super-złoczyńcy w roku 1986 połączyli pierwszy raz siły i razem zaatakowali ciągle odnoszących sukcesy herosów. Zginęły 2 miliony ludzi, a bohaterowie dostali konkretny łomot. Wykasowano im pamięć, zamieniono w mało znaczące postaci głupawych seriali telewizyjnych i co najważniejsze, wymazano ich z umysłów wszystkich ludzi. Ich chwałę dokumentują co najwyżej czytane przez dzieciarnię komiksy. Źli podzielili wpływy między 5 rodzin i żyją sobie ponad prawem czerpiąc zyski z przestępczości. Oczywiście ich istnienie jest ściśle strzeżoną tajemnicą i nikt spoza Bractwa nie ma pojęcia, że dwadzieścia lat wcześniej ktoś przeprogramował ludzkość.
O tym wszystkim dowiadujemy się razem z głównym bohaterem - Wesley'em Gibsonem. Wesley to najzwyklejszy nieszczęśliwy człowiek. Popychadło, które dostaje w dupę od całego świata. Przymyka oko na zdrady swojej dziewczyny, wieczory spędza przy sieciowym porno, szefowa gnoi go za każdym razem gdy tylko pojawi się w jej polu widzenia. Facet jest obiektem żartów i ataków lokalnych chuliganów. Co najzabawniejsze – godzi się na wszystko. Los się jednak do niego uśmiecha. Okazuje się być synem najlepszego zabójcy na świecie - Killera (który ma umiejętności jak marvelowski Bullseye - nigdy nie chybia). Jak można się domyśleć życzeniem ojca było aby syn zajął jego miejsce w super-tajnej organizacji przestępczej, a wybór Wesley'a, który odziedziczył umiejętności ojca jest oczywisty - zostaje jego godnym następcą. Śledzimy jego trening, inicjację, a także poczynania w konflikcie jaki wybucha między złoczyńcami, którzy chcą wyjść z cienia a tymi którzy chcą w nim pozostać.
Na 192 stronach dostajemy kapitalną historię, która według mnie traci tylko troszeczkę w końcówce, ale uderza ostatecznie mocną pointą. Mocny to akurat słowo, które pasuje doskonale do "Wanted". Jest brutalny, krwawy, wulgarny i nie do końca poprawny politycznie. Z pewnością jednak skierowany jest do ludzi lubiących historię o trykociarzach. Millar z niesamowitą wprawą żongluje utartymi schematami i tworzy z nich zupełnie nową całość. Widać już było to po elseworldowskim "Superman: Red Son", ale myślę, że w "Wanted" poszło mu to znacznie lepiej. Każda z postaci nawiązuje do tych znanych nam z uniwersów DC czy Marvela i jest sporo zabawy w odgadywanie pierwowzoru. Wspominany kilkakrotnie Detektyw to oczywiście Batman (który myśli, że grał tą postać w serialu komediowym), Joker to równie szalony i szatańsko uśmiechnięty Mr. Rictus, rządzący Azją The Emperor to nie kto inny jak Ra's al Ghul, a przeciwnik doktora Solomona Seltzera (który wydaje się być millarowską wersją Lexa Luthora) kończy na wózku jak Christopher Reeve.
Od strony graficznej jest równie przyjemnie. J. G. Jones, który "Wanted" narysował należy do tych, którego kreska raczej nie oszpeci komiksu. Jest czytelna, przyjemna dla oka, a kobitki wyglądają wielce atrakcyjnie. Całość dopełniają fajne kolory, które położył Paul Mounts. Dodatkowo trade tej sześcioodcinkowej mini-serii wzbogacono bardzo przyjemnym dossier, rysunki superłotrów zrobili m.in. Wood, Sienkiewicz, Quesada. Millar uzupełnia to, krótką charakterystyką i dodaje we wstępie jak to brat podsunął mu pomysł na komiks. Dla mnie bomba. Jeżeli ekranizacja okaże się w połowie tak udana to będzie super.
Przykładowe plansze można obejrzeć oczywiście na stronie Multiversum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz