Na razie mało polecanek. Utknąłem między darciem gęby i wycinaniem bandyckich hord w "Skyrimie", a rozczłonkowywaniem zastępów zombie w zbugowanym "Dead Island". Bawię się tak dobrze, że cała reszta rzeczy, które pochłaniałem była, z nielicznymi wyjątkami, do bani i nawet nie szukałem specjalnie odtrutki, ale kilka fajnych rzeczy się trafiło.
Film "Horror Express" z 1972 roku. Straszna ramotka, ale wyjątkowo zabawna i przyjemna na ten specyficzny dla staroci sposób. Niewiele brakuje żeby waliła stęchlizną i grzybem, ale właśnie to "niewiele" odgradza ten film od ton crapu, które powstawało w tamtym okresie i przy którym wytrzymuje się tylko dzięki fanatycznemu oddaniu. Występują same tuzy: Peter Cushing, Christopher Lee i Telly Savalas - ten ostatni w roli lubiącego wypić Kozaka. Fabuła to kosmos. Dosłownie. W pędzącym przez Syberię pociągu ożywa zamrożony człowiek pierwotny, który gotuje pasażerom mózgi swoim świecącym czerwoną żarówką okiem. Okazuje się, że jest... no tego nie zdradzę, ale dzięki temu potrafi posiąść ich wspomnienia i wiedzę. Oprócz niego jest jeszcze grupka Anglików, którzy sobie "sirują" i piją herbatę, a przy okazji przewożą różne dziwne rzeczy, jest też szpieg, które te rzeczy chce ukraść, a także mnich-brat Rasputina, który z gorliwego chrześcijanina zostaje wyznawcą bestii. W końcu są też zombie i wielkie bum na koniec. Oldie but goldie!
Film "Noc komety" z 1984 roku. Połączenie filmu sci-fi i horroru w konwencji post-apo, a poza tym czysty amerykański camp. Lata 80te wylewają się z każdej klatki. Oglądamy je we fryzurach, ciuchach, słyszymy w dialogach, onelinerach, kiepściutki scenariusz to kwintesencja tamtych lat - ma to swój niepowtarzalny urok. Główne bohaterki, dwie nastolatki zaraz po zagładzie jedyne o czym myślą to o podrywaniu facetów i zakupach. Na dodatek potrafią pociągnąć serię z uzi, a kiedy trzeba mogą konkretnie komuś przypierdzielić. "Noc komety" w ogólnym rozrachunku trochę śmierdzi, ale jest tam jedna scena grozy, która obejrzana za szczyla śni mi się do tej pory - chodzi konkretnie o spotkanie Sam z policjantami. Dla fanów niedorobioncyh zombiaków i Catherine Mary Stewart (która w tym filmie jest świetna) pozycja obowiązkowa. Mnie się film podobał, ale ja zwyczajnie lubię dobre złe filmy.
Teledysk Dye "Fantasy" reż. Jérémie Périn. Nie mam pojęcia co to za zespół, ale wypadała to Kamila. Już spory kawał czasu temu, ale sobie o tym przypomniałem i odświeżyłem. Miód na oczy wszystkich miłośników horrorów i pokręconych klimatów. Muzyka też całkiem niezła, chociaż to co mnie całkowicie przyciąga to animacja.