U mnie w domu jakoś nie kupuje się prasy codziennej i lokalnej. Raz na jakiś czas jest Wyborcza albo RzP, a od wielkiego dzwonu Moje Miasto albo któreś z wersji Życia Pabianic (wychodzą trzy). Gdy jakaś gazeta już jest, to zazwyczaj pierwsze co robię to szukam strony z komiksami, z dowcipnymi rysunkami albo chociaż z karykaturą lokalnego polityka. Zdarza się, że jak stoję po bułki to biorę do łapy MM i szukam rysunków Błażeja Kurowskiego. Taka moja prywatna głupotka. Pewnie wiele osób to robi. Polują na Garfilda albo pasek z Dilbertem. Warszawiacy mieli wyjątkowe szczęście, bo przez kilka lat mogli czytać krótkie reportaż, właśnie w komiksowej formie. Wiosną Kultura Gniewu mi umożliwiła zapoznanie się z nimi wydając je w formie albumu.
Pierwsze co się rzuca w oczy to bardzo nietypowy format tego wydania. Na "Komiks W-WA" składają się 123 pionowe paski (z prawie 150 opublikowanych), które przez cztery lata ukazywały się w Gazecie Stołecznej. Nie pocięto, nie poprzerabiano. Bardzo fajnie to wygląda i chociaż z deka nieporęczne, to jednak chwali się, że ten wielce oryginalny album wygląda tak jak wygląda. Za scenariusze odpowiadał Alex Kłoś i Tomek Kwaśniewski, a rysował Przemek Truściński. Olbrzymia większość to zapisy rozmów ze zwyczajnymi mieszkańcami Warszawy. Są policjanci, rowerzyści, ochroniarze, sklepikarze, radni, maturzystki, kierowcy wszelacy i nawet dżokej. Przypominało mi to momentami trochę przedstawienia zawodów z książeczek dla dzieci. "To pan policjant. Pan Policjant łapie przestępców i kieruje ruchem." Tyle że tutaj zamiast tego Pan Policjant je kebab albo opowiada jak to się dobrze mu się z kolegą chodzi w parze. Raz te rozmowy są zabawne, innym razem trochę mniej, ale raczej zawsze mają jakąś pointe. Czasami te komiksy nawiązują do ważniejszych wydarzeń (Pomarańczowa Rewolucja, protesty pielęgniarek, wybory do parlamentu), informują o jakiejś akcji, a czasami są to po prostu sielskie obrazki z plaży bądź parku. Mimo, iż pomysł niecodzienny, to gdyby nie niesamowita kreska Trusta, nie sięgnąłbym po to. Bo może to i fajny przykład reportażu, ale myślałem sobie: "Co mnie obchodzi pani Krysia z warzywniaka albo pan Sylwester, który łowi w Wiśle? Ja nawet Warszawy nie lubię!" Dopiero jak miałem komiks w łapie, jak zobaczyłem rysunki Truścińskiego, powiedziałem z zachwyte "Ło!", to nabrałem ochoty na tą pozycję. Kapitalne kadrowanie, świetna mimika twarzy bohaterów, tła, kolory, liternictwo - to wszystko wpływa na bardzo dobry odbiór "Komiksu W-WA". Miałem go w domu kilka miesięcy i czasami sięgałem tylko żeby przejrzeć, popatrzeć jak facet rysuje.
Mimo sceptycznego podejścia i oporów względem tej pozycji z lektury jestem bardzo zadowolony. Może trzy rozmowy/historie nie przypadły mi do gustu. Myślę, że to pozycja warta posiadania w domowej biblioteczce, szczególnie dla ludzi kochających naszą stolicę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz