"Heavy Rain" od Quantic Dream. Wspaniała gra... paragrafowa, mówię Wam!
Była to jedna z produkcji, które sądziłem, że przegapię z powodu braku konsoli. I było mi smutno. Tak jak smutno jest mi z powodu braku chęci wydawania Kojiego Suzuki w Polsce. Obejrzenie kilku krótkich trailerów nakręciło mnie chyba jednak bardziej na tą grę niż na prozę "japońskiego Kinga". Oczami wyobraźni widziałem ten interaktywny kryminał, w którym próbujemy złapać seryjnego mordercę jako CSI w klimatach noir, czy skrzyżowanie "Milczenia owiec" z "Mechanikiem". Widziałem mroczny thriller, z klimatem tak gęstym jak angielska mgła.
Bardzo lubię, mimo całego spierdzielenia scenariusza, wcześniejszą produkcję Quantic Dream - "Fahrenheit". I w końcu mam sonkę, zagrałem w HR i mogę tylko napisać, że też go lubię. Tak samo bardzo, ale i jestem dosyć mocno rozczarowany.
Historia jest bardzo fajna i spójna - tego nie można było powiedzieć o poprzedniku. Czwórka bohaterów, każde próbuje odkryć tożsamość Mordercy z Origami. Ethan, któremu wcześniej ginie w wypadku jeden syn, a teraz znika drugi, boi się, że ma rozdwojenia jaźni i to on jest tym złym. Zostaje wciągnięty grę, którą jak sądzi sam dla siebie przygotował. Przypadkowo poznana Madison, która oczywiście ma swoje problemy (psychiczne, a jakże!) i ukryty cel, mu w tym pomaga. Agent FBI Jayden borykając się z uzależnieniem, chce dopaść mordercę by udowodnić swoja wartość, a prywatny detektyw Scott Shelby wynajęły rodziny ofiar, które nie są zadowolone z pracy policji. Ich drogi się przeplatają, każde z nich prowadzi na swój sposób własne śledztwo. Można naprawdę się z tymi bohaterami zżyć. W zależności jak się ich poprowadzi (czy to w dialogach czy zachowaniu) można czuć do nich sympatię albo antypatię. Tutaj nie ma zgrzytów.
Naprawdę przyjemnie się to wszystko dopełnia. Skrypt jest świetnie napisany, a tożsamości mordercy nie udało mi się domyśleć. Wybory, poza kilkoma, są nieźle pomyślane i konsekwencje działań wcale nie takie oczywiste. Niewiele produkcji pozwala nam zobaczyć całkowity triumf dobra lub zła czy śmierć każdego z bohaterów. Gracz mimo wszelkich starań może nie uratować dziecka albo spieprzyć ile się da, a ostatecznie i tak dopaść mordercę. Jest kilkanaście różnych zakończeń, które są wypadkową wielu działań, nawet tych z pierwszych rozdziałów. To też jest bardzo fajne, a gdy myślę o wyborze zakończenia z "Deus Ex: Human Revolution" (skądinąd świetnego) to ciśnie mi się na klawiaturę słowo "przekurewskozajebiste".
Przeceniłem w moich marzeniach mechanikę. Wyobraziłem sobie, że nowa generacja pociągnie za sobą dziesiątki możliwości. Że jeżeli gracz się nie pośpieszy podczas oględzin miejsca zbrodni to deszcz zniszczy część dowodów, jeżeli chociaż chwilę dłużej będzie błądził po pomieszczeniu to zmieni układ chronologiczny, czegoś nie zobaczy, zdąży na coś zupełnie innego. Zgubi trop, nie odbierze telefonu. Spodziewałem się dynamicznego świata. Niestety, HR to nadal tylko paragrafówka. Świetnie wyglądająca, mająca naprawdę wspaniałą animację, wpędzającą w melancholię muzykę paragrafówka. To tylko krok od tych książeczek, gdzie na końcu każdego rozdziału wybieraliśmy ja się ma nasz bohater zachować i gdzie przeskakiwaliśmy między stronami. Druga sprawa to sam gameplay, który ogranicza się do wciskania guzików, kręcenia gałką i dzięki SIXAXIS machania padem (to cała rewolucja względem ich poprzedniej gry). To w olbrzymiej większości łatwiejsze lub trudniejsze quick time events, które w pewnym momencie robią się po prostu nudne.
Na pewno twórcom należy się uznanie za poruszenie wielu cięższych (przynajmniej dla tej gałęzi rozrywki) kwestii. Strata dziecka, problemy psychiczne, odrzucenie, samotność... mało która gra pozwala sobie na tak pozbawione "funu" tematy. Cytując twórcę HR "to bardziej wyrafinowane przeżycie". Z pewnością przeciwstawię się zaleceniom twórców i odpalę płytkę jeszcze nie raz. Spróbuję poprowadzić historię zupełnie inaczej. Jest tego warta.