O "Przybyszu" Shauna Tana, australijskiego ilustratora, było głośno półtora roku temu, kiedy to Kultura Gniewu wydała ten komiks w Polsce. Uważam, że warto o nim przypomnieć, a część osób pewnie i uświadomić o jego istnieniu. Sam zapoznałem się z nim dopiero w tym tygodniu i nieprzerwanie od trzech dni o nim myślę. Jestem cały czas pod jego wrażeniem. Miałem w łapach wydanie amerykańskie, ale spokojnie można "Przybysza" poznawać z wydania rosyjskiego, niemieckiego czy nawet japońskiego (o ile istnieją) - mimo iż uznawany za powieść graficzną jest całkowicie pozbawiony tekstu. Narracja w 100% obrazkowa.
Dzięki temu "Przybysz" to uniwersalna historia o emigrancie i emigracji jako takiej. Mężczyzna opuszcza rodzinne miasto, które terroryzują... macki. Zostawia żonę i córeczkę i udaje się do obcego kraju/miasta/państwa-miasta. A może lepiej napisać OBCEGO? Wszystko tam jest inne. Alfabet, jedzenie, zwierzęta, przedmioty wykorzystywane na co dzień. Próbuje znaleźć pracę, stworzyć dom i ściągnąć do siebie bliskich. Ale wylewająca się zewsząd obcość, trudności w komunikacji i brak zrozumienia dla otaczającej go rzeczywistości, daje o sobie znać na każdym kroku. Gdy zatrudniają go do rozklejania plakatów robi to do góry nogami. Gdy roznosi paczki nie rozumie ostrzeżenia i zostaje zaatakowany przez jakieś gigantyczne stworzenie pilnujące posesji. Jest w tym wszystkim sam, tęskni za żoną, ale nie jest jedynym przybyszem. Powoli poznaje ludzi, którzy tak jak on znaleźli się w podobnej sytuacji. Małżeństwo, które uciekło z miażdżonej buciorami olbrzymów krainy, starzec, który stracił nogę na wojnie - opowiadają mu oni swoje historie, pomagają mu się zaaklimatyzować, poznać tą obcą krainę z lepszej strony. Wspólnie jedzą, rozmawiają i patrzą z nadzieją w przyszłość.
Napisałem wcześniej uniwersalna, a to dlatego, że zrozumie ją każdy, kto ma w sobie dość wrażliwości i wystarczająco oleju w głowie, tak samo - Chińczyk, Taj, Ukrainiec, Meksykanin, Ekwadorczyk i Polak. "Przybysz" mówi o uczuciach, o wyobcowaniu, tęsknocie. Pokazuje czym jest Nowy Świat dla emigranta - nie tylko szansą na nowe, często lepsze życie, ale również wielkim, niezrozumiałym molochem, który próbuje go pożreć. Zastanawiam się czy tak właśnie czuli się ludzie przybywający do Ameryki w na początku poprzedniego stulecia?
Shaun Tan jest genialnym ilustratorem, mnie "Przybysz" od strony graficznej zachwycił. Ilustracje w kolorach sepii pełne są niesamowitości, fantastycznych krajobrazów i zagadkowych urządzeń. Co stronę uderzała mnie wrażliwość Tana i jego dbałość o szczegóły. Całości dopełnia kompozycja kadrów i klimat. Każda ilustracja przedstawia sceny jakby z XX wieku, tylko że z równoległego wszechświata. Można to oglądać godzinami. Nasycić wzrok, zamknąć, odłożyć na półkę i wrócić do przybysza dnia następnego. Wydanie, czy polskie czy amerykańskie, jest po prostu perełką wartą swojej ceny. Sam w "Przybysza" z pewnością wyposażę moją domową biblioteczkę.
Przykładowe plansze do obejrzenia na stronie Tana i stronie polskiego wydawcy komiksu.
Dzięki temu "Przybysz" to uniwersalna historia o emigrancie i emigracji jako takiej. Mężczyzna opuszcza rodzinne miasto, które terroryzują... macki. Zostawia żonę i córeczkę i udaje się do obcego kraju/miasta/państwa-miasta. A może lepiej napisać OBCEGO? Wszystko tam jest inne. Alfabet, jedzenie, zwierzęta, przedmioty wykorzystywane na co dzień. Próbuje znaleźć pracę, stworzyć dom i ściągnąć do siebie bliskich. Ale wylewająca się zewsząd obcość, trudności w komunikacji i brak zrozumienia dla otaczającej go rzeczywistości, daje o sobie znać na każdym kroku. Gdy zatrudniają go do rozklejania plakatów robi to do góry nogami. Gdy roznosi paczki nie rozumie ostrzeżenia i zostaje zaatakowany przez jakieś gigantyczne stworzenie pilnujące posesji. Jest w tym wszystkim sam, tęskni za żoną, ale nie jest jedynym przybyszem. Powoli poznaje ludzi, którzy tak jak on znaleźli się w podobnej sytuacji. Małżeństwo, które uciekło z miażdżonej buciorami olbrzymów krainy, starzec, który stracił nogę na wojnie - opowiadają mu oni swoje historie, pomagają mu się zaaklimatyzować, poznać tą obcą krainę z lepszej strony. Wspólnie jedzą, rozmawiają i patrzą z nadzieją w przyszłość.
Napisałem wcześniej uniwersalna, a to dlatego, że zrozumie ją każdy, kto ma w sobie dość wrażliwości i wystarczająco oleju w głowie, tak samo - Chińczyk, Taj, Ukrainiec, Meksykanin, Ekwadorczyk i Polak. "Przybysz" mówi o uczuciach, o wyobcowaniu, tęsknocie. Pokazuje czym jest Nowy Świat dla emigranta - nie tylko szansą na nowe, często lepsze życie, ale również wielkim, niezrozumiałym molochem, który próbuje go pożreć. Zastanawiam się czy tak właśnie czuli się ludzie przybywający do Ameryki w na początku poprzedniego stulecia?
Shaun Tan jest genialnym ilustratorem, mnie "Przybysz" od strony graficznej zachwycił. Ilustracje w kolorach sepii pełne są niesamowitości, fantastycznych krajobrazów i zagadkowych urządzeń. Co stronę uderzała mnie wrażliwość Tana i jego dbałość o szczegóły. Całości dopełnia kompozycja kadrów i klimat. Każda ilustracja przedstawia sceny jakby z XX wieku, tylko że z równoległego wszechświata. Można to oglądać godzinami. Nasycić wzrok, zamknąć, odłożyć na półkę i wrócić do przybysza dnia następnego. Wydanie, czy polskie czy amerykańskie, jest po prostu perełką wartą swojej ceny. Sam w "Przybysza" z pewnością wyposażę moją domową biblioteczkę.
Przykładowe plansze do obejrzenia na stronie Tana i stronie polskiego wydawcy komiksu.