piątek, 17 października 2008

Piraci z Roanapur II

O pierwszym sezonie "Black Lagoon" napisałem przeszło rok temu. Anime fajne, lekkie i przyjemne w swojej sensacyjności. Jednak poza olbrzymią ilością akcji i bardzo ładnym wykonaniem nie miało specjalnie czym zachwycić. Któregoś dnia jednak obudziłem się i stwierdziłem, że poświęcę cztery godziny na drugi sezon piratów i zabrałem się za oglądanie dwunastu odcinków "Black Lagoon - The Second Barrage".

W drugiej serii z pirackiej czwórki oglądać będziemy głównie Rocka i Revy. Dutcha i Bennego jest jak na lekarstwo. Czasem migną gdzieś w tle, ale raczej ma to na celu poinformowanie widza, że nie umarli gdzieś po drodze. Duet R&R gra pierwsze skrzypce i z pomocą kilku drugoplanowych postaci udało im się zagrać znacznie lepiej niż za pierwszym razem. Pojawia się na dłużej Eda, zakonnica z kościoła, której głównym zajęciem jest handel bronią, dużą rolę odgrywa również przywódczyni rosyjskiej mafii Balalaika, która jest praktycznie uosobieniem bezwzględności Roanapur.

Należy zaznaczyć, że serial dość mocno zmienił swoje oblicze. Ewoluował w stronę, która podoba mi się zdecydowanie bardziej i wydaje się sensowniej poprowadzony. O ile poprzedni sezon porównałem do kina kopanego i strzelanego, znanego mi dobrze z ery VHSów, to w przypadku "Second Barrage" już nie mogę się o to pokusić. Opowieść jest poważniejsza, ma głębszy charakter i znacznie bardziej rozbudowano psychologię postaci. Fabuła nie ogranicza się jedynie do wystrzelania sobie drogi wśród hordy przeciwników. Zresztą i samego strzelania jest mniej. I tym razem nie dostajemy jednej osi fabuły, ale trzy odrębne historie.

Pierwsza opowiada o tym jak Roanapur zostaje nawiedzone przez żądne krwi rodzeństwo, które systematycznie wykańcza Rosjan z Hotelu Moskwa. Bliźnięta kolejno likwidują żołnierzy, bezradnych w konfrontacji z wręcz demonicznym przeciwnikiem. Dopiero odwet przyszykowany przez Balalaikę daje jakieś wymierne skutki. I właśnie gdzieś w środek tej zbrojnej akcji wplątuje się Revy wraz z Edą, które zwęszyły możliwość zarobienia dodatkowej kasy. Już na dzień dobry dostajemy mocno po gębie, bo poruszono tutaj temat dziecięcej pornografii połączonej z filmami snuff (takie rzeczy tylko w Tajlandii) i mimo, iż w wydaniu rysunkowym to i tak kopie. Druga historia już trochę bardziej przypomina te znane z pierwszej serii. Młoda fałszerka wpada w łapy gangsterów, a później trafia pod opiekę Edy i Revy, którym obiecuje grubą forsę za uratowanie skóry. Za głowę dziewczyny wyznaczono nagrodę i wszyscy płatni zabójcy ruszają jej śladem równając z ziemią siedzibę Lagoon Company. Masa strzelania, sporo humoru i nawet trochę szalonej jazdy łódką. Jednak to taki, krótki przerywnik przed ostatnią zdecydowanie najbardziej złożoną historią (która trwa aż przez sześć odcinków). W ostatnim segmencie Balalaika wraz ze swoimi ludźmi z Hotelu Moskwa udaje się do Japonii by pomóc swoim rodakom w poszerzaniu terytorium kosztem Yakuzy. Rock służy za tłumacza w pertraktacjach z japońskimi bossami, a Revy pracuje jako jego ochroniarz. Wynik konfrontacji między japońską mafią, a wściekłymi psami z Roanapur może i można łatwo przewidzieć, ale twórcy zapewnili dodatkową masę atrakcji. Ale co najważniejsze, "Black Lagoon" w ciągu tych dwóch godzin ewoluował z lekkiej sensacji na poważny dramat. Nie jestem w stanie niczego zarzucić, znaleźć chociażby jednej wady. Brawo.


Druga odsłona "Black Lagoon" to opowieść o przemocy. Pokazuje jak oddziałuje ona na psychikę człowieka, co tworzy, jakie potrafi przyjmować formy, jakie powoduje implikacje. Pokazano jak miasto zła połyka, przemiela i wypluwa. Pokazano, że ono zawsze wygrywa, że nie można z niego uciec, a jedyne co spotka tam człowieka to zatracenie. Mogę polecić z czystym sumieniem. Chociaż to nadal nie jest to rzecz na poziomie "Cowboy Bebopa" to jednak warta odhaczenia.

2 komentarze: