wtorek, 15 listopada 2011

Zrodzony z męża i niewiasty - Richard Matheson

#6

"Zrodzony z męża i niewiasty" to utwór, który mimo kilkukrotnego czytania, zawsze robi na mnie dość duże wrażenie. Prosty, krótki, a bardzo sugestywny i dający do myślenia. Narracja z perspektywy potwora, chociaż nieskładna i pełna błędów, jest ostra i trafia celnie w miękkie tkanki czytelnika. Wywołuje u mnie bardzo silne emocje: złość, smutek i strach.Ta ograniczona narracja również powoduje, że utwór się ani trochę nie zestarzał i zawsze będzie wydawać się "na czasie" (no chyba, że ludzie przestaną mieszkać w domach z piwnicami bądź przestanie padać deszcz). Nie wiem na ile było to celowe, na ile przypadkowe, ale tym opowiadaniem Matheson trafi jeszcze niejedno pokolenie. Jak na pierwszy tekst, to kurde, fantastycznie. 

poniedziałek, 14 listopada 2011

Pamiętnik Louise Carey - Thomas F. Monteleone

#5

"Pamiętnik Louise Carey" nawiązujący do klasycznego tekstu Mathesona "Człowiek, który się nieprawdopodobnie zmniejszał" okazał się, przynajmniej jak dla mnie, taką pierdółką. Znam oryginalny tekst dość pobieżnie, głównie z tematycznych opracowań, a mimo to wydał mi się strasznie przewidywalny. Sprowadzał się do skrótowej relacji żony z wydarzeń z książki - tym samym można go uznać jako cholernie mocny spoiler. Smaczkiem pewnie są tu te dwuznaczne momenty, kiedy np. Louise ucieka z pokoju mając atak dławiącego śmiechu, a co pewnie w książce bohater odbierał jako szloch zrozpaczonej żony - to tylko moje domysły. Nic ponad to nie mogę zarzucić. Trochę nudne, trochę rozczarowujące. Na szczęście krótkie.

Dwa strzały z Fotogalerii Fly'a - John Shirley

#4

Kolejne opowiadanie z "Jest legendą". Tym razem mamy historię o nietypowym sposobie na podróże w czasie i strzelaninie w O.K. Corral. To wydarzenie jest mi nie tylko znane, ale można powiedzieć że i bliskie, gdyż jednym z moich ulubionych filmów jest "Tombstone" i strzelaninę w wykonaniu braci Earpów oraz Holiday'a widziałem dziesiątki razy. Także już na starcie John Shirley miał u mnie olbrzymiego plusa. Poza tym powoli staję się coraz większym fanem Weird West, a "Dwa strzały z Fotogalerii Fly'a" wpisują się w tą konwencję. Historia jest wciągająca i trzyma w napięciu - fajny bohater ze świetną motywacją i wiedzą, napędza dość konkretnie tą historię. Dobry ma również wydźwięk. Trochę nie rozumiem jednak dlaczego Bill, po tym co zrobił, nie wrócił do 1976 roku. Wcześniej wystarczyło, że pomyślał o swojej żonie, a tracił kontakt z przeszłością. Mam też trochę do zarzucenia tłumaczeniu (kwiatki w stylu "zastępca szeryfa, Marshal") i korekcie (gdzieś się trafił Wyatt pisany przez trzy 't'). Ale to i tak kawał dobrego tekstu, także polecam.

 

piątek, 11 listopada 2011

Ja również jestem legendą - Mick Garris

#3

Nie czytałem "Jestem legendą", także trudno mi określić jak bardzo ten prequel jest ważny. Możliwe, że Ben jest w powieści Mathesona największym prześladowcą Roberta, nie wiem. Wiem jednak, że Mick Garris dupy swoim "Ja również jestem legendą" nie urywa. Jest napisane bardzo poprawnie, kilka razy przemyślenia Bena czy jego żony wydały mi się trafne czy zabawne, ale mimo tego, trudno nie odnieść wrażenia, że opowiadanie wydaje się błahe i nieciekawe. Nie zrobiła na mnie wrażenia, ale jeżeli kiedyś będę czytać "Jestem legendą" to na pewno do niego wrócę.

Już łapię zaległości z wpisami, ale zaręczam, że czytam na bieżąco! 

czwartek, 10 listopada 2011

Wezwany - F. Paul Wilson

#2

Drugie opowiadanie z antologii "Jest legendą". Po raz kolejny jestem cholernie zadowolony z lektury opowiadania F. Paula Wilsona. "Wezwany" nie dość, że jest tekstem dobrze napisanym, to pomimo lekkiej przewidywalności, do końca trzyma czytelnika za gardło. To trochę taki "Sklepik z marzeniami" w miniaturze - jedna z moich ulubionych powieści, więc duży plus, to na dodatek, uwielbiam wgląd w takie małe społeczności. I chociaż wszystkie brudy wytworzył tutaj pan Gordon, to podobało mi się to niezmiernie.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Gaz do dechy - Stephen King, Joe Hill

#1 

Przeczytałem ten tekst dzisiaj po raz drugi. Trochę dla przypomnienia i porównania opinii, trochę dla przyjemności, bo to bardzo fajne opowiadanie i trochę dlatego, że potrzebowałem jakiegoś kopa adrenaliny, a nic innego mi do głowy nie przyszło (w końcu wypadałoby wziąć się za tą antologię). Ostatnia moja lektura mnie lekko wyczerpała emocjonalnie - nie żeby mi się taki stan nie podobał, ale na dłuższą metę był męczący. "Gaz do dechy" sprawdził się jak porządny energetyk, który pobudza w czasie przymulonego przedpołudnia. To czysta akcja w najlepszym stylu. Podoba mi się koncept walki ojca z synem, o przywództwo nad gangiem - widać, że panowie autorzy mają dystans do tego co robią. Z pewnością świetnie się bawili wymyślając ten koncept i oczami wyobraźni widzieli setki fanów, którzy podnosili dyskusję na temat tego tekstu. To również jego olbrzymia siła - nie jest jednoznaczny i płaski, wychodzi poza strony książki.  

Osobiście czułem tutaj bardziej Hilla niż Kinga, chociaż tak naprawdę trudno oceniać - to tylko moje mgliste przypuszczenia. Opowiadanie to świetny start w antologii "Jest legendą". Wydawnictwo SQN ma u mnie mega plusa, za jego wydanie. 

falstart

Zaliczyłem wtopę z tym moim wyzwaniem czytelniczym. Wystartowałem w najbardziej niekorzystnym momencie jaki mogłem sobie wyobrazić. I chociaż jeszcze przez jakiś czas udawało mi się czytać opowiadanie dziennie, to nie będę udawał, nadrabiał i uzupełniał tych 3 tygodni. A że nie lubię się poddawać to zaczynam jeszcze raz. Należy mi się, w końcu mam dzisiaj urodziny. Będę próbować z tym challengem do skutku. Albo i nie.